czwartek, 22 grudnia 2016

Keratynowe prostowanie włosów

Jakiś czas temu moja koleżanka poddała się keratynowej odbudowie włosów. Było to w salonie fryzjerski pracującym na keratynie Global Keratin. Efekt miałby się utrzymywać od 4 miesięcy do nawet pół roku. Sam zabieg był pracochłonny, trwał na jej dość rzadkich włosach praktycznie cztery godziny. Koszt to bodajże 300 zł. Włosów po keratynowym prostowaniu nie można myć 2 dni. W tym czasie wystarczy drobna wilgoć i trzeba je wyprostować. Jest to bardzo niekorzystne, gdyż pasma z przodu, które się lekko wygięły trzeba było co chwile prostować, tak więc obecnie ich końce są popalone. Włosy po zabiegu były ultra gładkie i błyszczące. Proste. Niestety przez pogodę, wilgoć pochodzącą choćby z łazienki, kuchni, zaczęły się kręcić i tak co chwila szła w ruch prostownica. Nie mogą się one odgiąć, dlatego też trzeba się z nimi tak cackać, że nawet kwestia ułożenia głowy ( włosów ) podczas snu, to bardzo istotna sprawa.


Mimo że minął dopiero miesiąc, nadal są gładkie, lśniące, choć już o wiele mniej. Zaczęły się też w wielu miejscach falować. Zdjęcie po lewej to jest drugi dzień po zabiegu, a po prawej włosy przed zabiegiem. Trzeba je specjalnie pielęgnować. Stosować specjalne szampony bez sls i sodium chloride, które wypłukują keratynę( ona używa biolaven winogronowy ), maseczki nawilżając, a także dostarczać keratynę, to podstawa! Włosy nieprawidłowo pielęgnowane mogą jeszcze gorzej wyglądać niż przed zabiegiem. Dlatego też myślenie, że zabieg ten zwalnia z właściwej pielęgnacji jest błędne.


Ja osobiście zrezygnowałam z pomysłu keratynowego prostowania. Patrząc na moją koleżankę gra niewarta świeczki. Owszem są trochę prostsze, aczkolwiek w dalszym ciągu nie zlikwidowała to w stu procentach problemu plątania się włosów. Ponadto przez to, że przez ten okres 2 dni przed kolejnym myciem często trzeba prostować włosy, to jest ogromne ryzyko ich spalenia, tak jak miało to miejsce u niej. Za te pieniądze lepiej zainwestować w dobre jakościowo kosmetyki. Keratyna i tak się prędzej czy później wypłucze, a przez nią można doprowadzić do sytuacji, że włosy będą w jeszcze gorszej kondycji. Robiłam również mojej kuzynce keratynowe prostowanie preparatami firmy Artego. Efekt był taki sam, tyle że na skręt ten preparat ani trochę nie zadziałał.

W razie dodatkowych pytań można pisać w komentarzach lub na instagramie. Postaram się szybko odpowiedzieć. :) 

poniedziałek, 28 listopada 2016

Pielęgnacja dłoni

Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałam się jakoś pielęgnacją dłoni. Okres zimowy, gdy dłonie stawały się popękane, a wręcz krwawiły, starałam się jakoś przetrwać. 2 lata temu dosłownie aż raziło z bólu, więc zdecydowałam się na zakup mojego pierwszego kremu Oriflame Be mine. hcsyngery zaproponowała mi kosmetyczka wykonująca hybrydy. Z racji paznokcie jej są bardzo zniszczone, gdyż sama sobie je wykonuje. Palmer's kupiłam przez przypadek podczas wizyty w hebe, gdyż bardzo zainteresował mnie tytułowy olej kokosowy, na który moje dłonie całkiem fajnie reagują. Vianek krem do rąk dostałam przy okazji zakupów w naturze. 



________________________________________________________________________

Oriflame Be mine
Skład jakoś nie powala, działaniem w sumie też. Ładnie pachnie, jak dobrze się nie mylę to jest to krem edycji walentynkowej. Nie ma w sobie o dziwo parafiny i to jest na plus + . Dzięki temu nie pozostawia takiej charakterystycznej tłustej warstwy. Był bardzo wydajny, naprawdę solidnie go ładowałam. Cena niska, bo raptem 7 lub 8 zł za niego dawałam. Dostępny w Oriflame. 

Palmer's coconut oil formula
Nie jest zły, całkiem ładnie nawilża, trochę zostawia lepką warstwę na dłoniach, ale przydatne jest to podczas mrozów/chłodnego wiatru. Jednakże jego zapach jest dla mnie tak paskudny, że nie jestem w stanie go stosować. Dosłownie czuć go na cały dom. Dla mnie jest on po prostu nie do przełknięcia. Miałam czysty olej kokosowy, zapach cudny. To niby pachnie kokosem ale ma tak dziwną woń, że nie wiem do czego to przyrównać. Ja osobiście ze względu na zapach nie stosuję go już, a obecnie moja mama. 

hcsynergy
Jest to wersja truskawkowa. I faktycznie trochę tak pachnie. Jest jeszcze wersja brzoskwiniowa, ona według mnie jeszcze bardziej intensywniej. Skład ma naprawdę bardzo fajny. Nic dziwnego że stosuje go kosmetyczka. Cena jednakże spora, bo od 50 do 70 zł, aczkolwiek patrząc na 500 ml pojemności, to bardzo tanio. Gdy się wchłonie ręce pozostawia bardzo gładkie ( wysoko mocznik w składzie )...aczkolwiek tu jest problem, bo bardzo wolno się wchłania. Gdy wychodzę na dwór w rękawiczkach to nie ma problemu, jednakże robiąc domowe czynności wolałabym jak najszybciej pozbyć się tej śliskiej warstwy. Ma on aż 36 miesięcy od otwarcia, więc absolutnie nie powinno być problemu z wykończeniem butelki.

Krem odżywczy Vianek
Zapach piękny, ciepły, słodki. Bardzo szybko się wchłania. Mogę go dawać, a dawać, a zaraz nie ma. Skład również ciekawy, bo tytułowy ekstrakt z chmielu, miód, olej z pestek moreli, masło shea, gliceryna oj dużo tego jest. Ręce są bardzo fajne, gładkie, zregenerowane po kilkukrotnym użyciu. Nie radzi on sobie jednak kompletnie z mocno odmrożonymi dłońmi, które mają już rany. Lekko wspomaga, ale też jakoś specjalnie ich nie ratuje. Cena regularna to prawie 20 zł za 75 ml i 3 miesiące daty ważności od otwarcia ( to zdecydowany minus ).




Alterra olejek do włosów suchych i łamliwych, pestki moreli

Specjalnie, aby recenzja była jak najbardziej rzetelna wypróbowałam go dzisiaj ponownie. Nałożyłam 3 dozy na suche włosy. Potrzymałam około 40 minut. Zmyłam odżywczym szamponem Vianek, następnie maska Vianek, a na sam koniec malinowa płukanka zakwaszająca. Niestety efekt znów mnie nie powalił na kolana.



______________________________________________________________

Ma bardzo lekką konsystencję. Naprawdę jeden z nielicznych olejków, który tak łatwo sunie po włosach. Zapach słodki, jak pozostałe olejki tej firmy. Pojemność 50 ml czyli standardowo. Cena regularna to 15 zł, aczkolwiek na promocji możemy go upolować za około 11 zł.  W składzie kolejno olej sojowy, słonecznikowy, emolient tłusty, olej ze słodkich migdałów, olej arganowy, olej awokado, olej z pestek moreli, olej sezamowy, a reszta to takie tam konserwanty. Fajna mieszanka olejów. Często to właśnie one sprawdzają się najlepiej ze względu na uniwersalność. Trudno jest dobrać olej idealny do konkretnego włosa. Przy mieszance olejów jest zdecydowanie większa szansa na powodzenie. Pod względem zmywania, to nie wypada najgorzej. O wiele bardzie topornie było z arganowym lub ze słodkich migdałów. Dodatkowo mycie ułatwia fakt, iż się szybko wchłania. Można go stosować teoretycznie, jako olejowanie ( teoretycznie, gdyż w składzie występuje emolient tłusty, który działaniem przypomina silikon, a najlepiej olejować czystymi olejami ) lub jako serum po myciu. Producent zaleca maksymalnie 1 pompkę. Może on faktycznie przypaść do gustu osobom z ogromnym puchem, tym które się wystrzegają tych mocniejszych silikonów, lub po prostu opierają swą pielęgnację na olejach. Trudno mi się wypowiedzieć jak działa jako olejek po myciu, gdyż nie chciałam ryzykować przyklapem. Jednakże przy aplikacji olejku na suche włosy, to są one po nim bardzo dociążone, gładkie, delikatnie natłuszczone, bo szybko się wchłania, więc może któregoś dnia zaryzykuję. U mnie jako olejowanie przed myciem zdecydowanie nie sprawdził się. O wiele lepsze efekty zauważyłam po czystych, nierafinowanych olejach, dlatego też więcej nie zdecyduję się na tę wersję alterry. 

Jedwab Green Pharmacy

Jestem ciekawa gdzie ten tytułowy jedwab, bo w tym produkcie na pewno go nie ma. Skusiłam się na niego jak dobrze pamiętam, po jakimś filmiku, gdzie rzekomo ma działanie rozprostowujące. A że akurat trwał mój bunt na fale, to musiałam spróbować. Kupiłam go bodajże w naturze za 9 zł. Nie jest przynajmniej u mnie on łatwo dostępny, bo przynajmniej u mnie w miejscowości, to tylko tam możemy go dostać.


_______________________________________________________________________

Ma ono bardzo lekką konsystencję. Nie żałowałam go sobie nigdy, a mimo to włosy ani nie były obciążone, ani klejące. Nic z tych rzeczy. Zapach świeżego aloesu. Jedni uwielbiają, inni mniej, kwestia gustu. W składzie nie ma żadnego wysuszającego alkoholu, a w zamian na początku 2 silikony, następnie olej z oliwek, ekstrakt z aloesu, olejek z kiełków ryżu, olej z nasion kamelii olejedajnej, olej cedrowy. Tak więc same emolienty z dodatkiem aloesu. Dobry na co dzień. Nie puszył włosów, fajnie wygładzał, ale żeby rozprostowywał to nie powiedziałabym. Może i jest minimalnie takie efekt, bo gdy włosy są dociążone, wygładzone to automatycznie inaczej wyglądają. Jest ono moim ulubieńcem zaraz za serum z biovaxa. Cena jak najbardziej na plus. Wydajność też, bo jak się nie mylę to na moje gęste włosy starczały na spokojnie 2 pompki. Zdecydowanie do niego wrócę. 


Serum Montibello Smart Touch 12 w 1

Serum w sprayu firmy montibello dostałam w prezencie, wątpię żebym z własnej inicjatywy się na nie zdecydowała. Skład prawdę mówiąc nie zachęca zbytnio. Nie ma w nim nic takiego super, przez co każda włosomaniaczka powiedziałaby '' wow muszę je mieć ''. Widziałam je w wielu salonach fryzjerskich, zauważyłam że bardzo często fryzjerzy to właśnie je polecają swoim klientom.


________________________________________________________________________

Za 150 ml musimy zapłacić 49 zł, za mniejsze opakowanie bodajże 50 ml 20 zł. Zapach ma piękny, jak to kosmetyki fryzjerskie. Konsystencja też fajna, bo łatwo się nakłada, a wręcz wgniata. Producent obiecuje : 
  • Odżywia włosy
  • Intensywnie nawilża
  • Odbudowuje uszkodzone fragmenty
  • Ochrona koloru przed promieniowaniem UVA-UVB
  • Zwiększa delikatność włosów
  • Ochrona termiczna podczas suszenia
  • Zdecydowanie mocniejszy połysk
  • Większa objętość
  • Zapobiega puszeniu się włosów
  • Zwiększenie odporności na łamliwość
  • Odbudowa końcówek
  • Przywrócenie włosom młodego wyglądu
Hm, pod połową co najmniej nie podpisałabym się. Po nim są owszem są miękkie, fale ładnie podbite, ale patrząc na składniki w nim zawarte, to nie ma czym regenerować. Stosuje się jednorazowo od 4 - 8 dawek, aczkolwiek jest bardzo wydajne. Mi posłużyło kilka miesięcy.

Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Cyclopentasiloxane, Parfum, Glycerin, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Butylene Glycol, Citral, Citronellol, Coumarin, Cyclohexasiloxane, Diazolidinyl Urea, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydrolized Vegetable Protein PG-Propyl Silanetriol, Hydrolized Wheat Protein, Iodopropynyl Butylcarbamate, Isopropyl Alcohol, Limonene, Linalool, Phenethyl Benzoate, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Propylene Glycol, Quaternium-80, Sodium Benzoate

Składem nie powala, na dobrą sprawę to ja nic ciekawego nie widzę. Dlatego też się zdziwiłam, że tak fajnie zadziałało u mnie. Jednakże nie jest te serum na tyle super, żebym ponownie do niego wróciła. Montibello, jak dla mnie się spisało z kremem odbudowującym. Tu zdecydowanie jestem na nie. Można je kupić w fale loki koki, aczkolwiek na pewno znalazłoby się gdzieś minimalnie taniej na internecie. 

wtorek, 15 listopada 2016

Maska Pilomax Moringa

Prawdę mówiąc, dziwię się iż ma ona tak małe wzięcie. Myślę, że odstraszyło ludzi fakt, iż jest ona do włosów farbowanych na rudo, a jak wiadomo zdecydowanie łatwiej ujrzeć farbowaną blondynkę lub brunetkę niż rudowłosą. Sama miałam rude włosy przez rok/dwa. Ten kto kiedykolwiek miał z tym kolorem do czynienia, wie jak trudno utrzymać ładny odcień. Ma on tendencję do szybkiego wypłukiwania się z racji tego, że pigment ten jest najmniej trwały. Trzeba albo ratować się szamponetkami, żelami koloryzującymi lub po prostu farbą. Ja akurat się w tej kwestii nie wypowiem, gdyż mam włosy brąz i to na taki odcień je stosowałam. Zaciekawił mnie skład, a dodatkowo na jej korzyść przemówił fakt, iż praktycznie z każdej wersji pilomaxa byłam bardzo zadowolona.


____________________________________________________________________

Ma ona chyba najlepszą konsystencję, najłatwiej ją równomiernie rozprowadzić. Pilomax Aloes przelewał się jak woda, z kolei Arabica jest bardzo zbita i gęsta. Ta to rarytas w porównaniu do nich. Niestety bardzo nijako u niej z wydajnością, gdyż raptem 3 - 4 mycia i już jej prawie nie ma. Należy brać jednak pod uwagę fakt, iż nigdy nie żałuję sobie produktu, mam gęste włosy i dodatkowo sporo aplikuję na skalp. Cena waha się od 21 do 25 zł za 240 ml, wersja duża 480 ml jest nieaktualna póki co. Zapach ma przyjemny, ja porównałabym do bardzo delikatnych perfum. Jest ona mocno keratynowa, włosy są po niej usztywnione, rozprostowane, błyszczące. Idealna na keratynową odbudowę w domowym zaciuszu. Nie należy bać się protein. Teraz nastała taka moda, silikony, sls, keratyna są złe. W gruncie rzeczy to właśnie keratyna jako jedyna jest w stanie uzupełnić ubytki we włosie. Choćby nie wiem jak włos był nawilżany i zabezpieczany, to w dalszym ciągu będzie z nim źle jeżeli nie dostarczymy mu jego tytułowego budulca, czyli keratyny. Maska ma dodatkowo ekstrakt z moringa, który ma zapobiegać wypłukiwaniu się koloru rudego, aczkolwiek czytałam sporo o tym ekstrakcie i jest on bardzo polecany w pielęgnacji włosów zniszczonych, stąd nie tylko rudowłose mogłyby się nim zainteresować. Dalej hydrolizowana keratyna, której istotne znaczenie wyjaśniłam wyżej. Dalej prowitamina B5, która odpowiada za nawilżenie włosów. Silikonów brak. Jest to tak więc maska typowo keratynowa z nutą ekstraktu. Nie znajdziemy w niej wiele nawilżaczy, nie ma olejów. Spisze się u osób rzadziej myjących włosy raz w tygodniu, a dla często myjących dwa razy w tygodniu. Producent zaleca stosowanie jej z szamponem oczyszczającym, zgadzam się z tym. Tutaj pojawia się mój ulubiony szampon oczyszczający Bambi, z delikatnym nie ma już tego efektu. Minimalny czas pozostawienia to 20 minut do maksymalnie godziny. Ja staram się trzymać 40 minut podgrzewając ciepłem suszarki przez kilka minut. Keratyna bardzo lubi ciepło, właśnie wtedy najlepiej i zarazem najtrwalej wnika. Jest mocno keratynowa, przy zbyt częstym stosowaniu może wystąpić efekt przeproteinowania, natomiast rzadziej stosowana jest dla mnie silną kuracją odbudowującą.  

Szampon Babydream

Chyba każdy zna, więc nie muszę przedstawiać. Po rozpoczęciu olejowania szukałam szamponu, który skutecznie jest w stanie zmyć olej, nie wzmaga przetłuszczania i przede wszystkimi jako tako się pieni. Trudno było oczywiście o taki. Albo przyklap, albo pourywane włosy podczas próby aplikacji. Prawdę mówiąc po babydreama sięgnęłam przypadkiem, nie był to nawet mój szampon. Tak więc wypróbowałam i skończyło to się tym, że następnego dnia leciałam do rossmanna kupić swoją buteleczkę.


________________________________________________________________________

Możemy go dostać tylko w rosssmannie. Cena regularna to 6,50 zł, aczkolwiek na promocji możemy go dorwać po 5 zł. Nie jest to dużo. Pojemność 250 ml to pozornie mało. Mało oczywiście dla osoby początkującej, która ma problem z pienieniem się delikatnych szamponów. Dla osób z wprawą starczy on spokojnie na stosunkowo wiele aplikacji. Ma typowo dziecięcy zapach, mi osobiście się bardzo podoba, innym niekoniecznie. Ładnie się pieni przy pierwszym razie, aczkolwiek najbujniejszą pianę otrzymuje się podczas dwukrotnego mycia. Najpierw wsmarowuję porcję w czubek głowy dosłownie 20 sekund, spłukuję, biorę trochę i dopiero wtedy myję całość. Piana wtedy jest okej. O ile jednak włosy nie są zbytnio przetłuszczone lub obciążone, to jedno mycie w pełni wystarczy. Świetnie sprawował się on u mnie z olejem kokosowym. Zdecydowanie najlepiej się spisuje z olejami, które nie są typowo lejące, a gęste, zbite typu właśnie kokos, muru muru, masło shea. Tak przynajmniej wywnioskowałam z osobistych doświadczeń. Włosy są po nim rzecz jasna trochę splątane, jak na szampon dziecięcy przystało. Nie jest to jednak efekt kołtuna, więc spokojnie po odżywce/masce będzie okej. Dla osób, których pielęgnacja opiera się jedynie na szamponie zdecydowanie odradzam. On ich ani nie wygładzi, ani nie zregeneruje, to wciąż tylko szampon. Ma łagodne detergenty, proteiny owsa, panthenol, na samym końcu olejek rumiankowy. Nada się on do delikatnego mycia włosów z racji, iż nie wysusza Jedna z blogerek robiła test papierkiem lakmusowym, gdzie wyszło że pH szamponu jest lekko zasadowe, więc nie jest to idealny wybór po keratynowym prostowaniu, jeżeli często myjemy włosy. Nie badałam go rzecz jasna osobiście, aczkolwiek planuję, więc nie wiem czy odnośnie tego odczynu jest to prawdziwa informacja. U mnie się sprawdza zarówno na części rozjaśnianej, jak i naturalnej. Oczywiście bardziej gładka jest po nim natura, ale patrząc na cenę, skład, dostępność i działanie, to zdecydowanie nie zrezygnuję z niego. U nas cały dom go używa, tak więc babydream ma branie :) 

środa, 9 listopada 2016

Kallos Chocolate maska do włosów

Jest to jedna z tych masek przed którymi trzeba się bronić, aby nie zjeść. Zapach jest faktycznie czekoladowy. Producent masek Kallos pod tym względem się postarał, bo każdy jego produkt charakterystycznie pachnie. Jest to jeden z tych produktów, na który większość może sobie pozwolić z racji ceny i pojemności. Sądzę też że jest to najlepsza wersja spośród wszystkich.


_________________________________________

Zależnie od miejsca możemy 1000 ml kupić od 10 zł do 13 zł. Jest to naprawdę przystępna cena. Mała wersja 270 ml to koszt około 6 zł. No chyba, że promocja. Można je dostać praktycznie wszędzie, od aptek po każdą drogerię, więc problemu z dostępnością nie powinno być. Ma ona bardzo zbitą konsystencję i mimo że z reguły potrzebuję sporo maski, aby pokryć solidnie włosy ( około 30 - 40 ml ) tak tutaj wystarczy odrobina i włosy, aż w niej pływają. Ma ona chyba najbardziej zbitą, gęstą konsystencję ze wszystkich kallosów, co przemawia na jej wydajność. Z racji tego też są one po niej najbardziej dociążone, niesamowicie miękkie, a fale otrzymują piękny skręt. Nie obciąża włosów u nasady no chyba, że jej się za dużo zaaplikuje, to wtedy owszem. W składzie znajdziemy silikon, panthenol, ekstrakt z kakao, hydrolizowaną keratynę i proteiny mleczne. Tak więc równowaga nawilżacze ➡ proteiny ➡ emolienty zachowana. Oprócz wersji Botox ma ona jeden z bogatszych składów, choć nie oszukujmy się, gdyż patrząc na cenę wszystkie te dobroczynne substancje oprócz silikonu są w śladowych ilościach. Ja traktowałabym ją jako mocną odżywkę, gdy chcemy żeby nasze włosy wyglądały ładnie. Jeżeli chcemy, żeby były zregenerowane to sięgamy po silnie odbudowującą maskę.

Tu włosy po zestawie :
Szampon hipp, maska pilomax angielski do włosów ciemnych i serum biovax a+e. Mimo braku silikonów w składzie maska zdecydowanie się spisała. 



niedziela, 6 listopada 2016

Babcia Agafia maska drożdżowa na porost włosów

Rosyjskie kosmetyki mają to do siebie, że oprócz swej niskiej ceny powalają działaniem i składem. Babcia Agafia oparta jest na ekstraktach, ziołach, wyciągach. Jeżeli liczycie za jej sprawą na regeneracje, to bardzo się mylicie. Produkty te są głównie nastawione na porost włosów, które ma się obecnie na głowie, jak i tych nowych. Mają one działać na wzmocnienie cebulek hamując nadmierne wypadanie włosów. Wręcz powiedziałabym, że są typowo na skalp. Uwielbiam drożdże począwszy od napoju drożdżowego, po tabletki, a nawet zapach. Gdyby można było jeść surowe drożdże, to pewnie robiłabym tak. Nic dziwnego, że prędzej czy później musiałam dopaść tę maskę.


___________________________________________________________________________

Za 300 ml słoiczek płacimy od 10 zl do 20 zł zależnie od miejsca. Stosunek pojemności do ceny, to jej zdecydowany plus, stąd większość osób może sobie na nią pozwolić. Jest to kosmetyk naturalny, bez silikonów więc nie zrobi z włosów gładkiej tafli. Różne są wersje co do kwestii jej zapachu, jak dla mnie pachnie ciasteczkami. Z pewnością jest to zapach przyjemny. Ma ona konsystencję dość wodnistą, dla niektórych może się to okazać plus, a dla innych minus. Ona zdecydowania u mnie przemawia na plus, zwiększa to jej wydajność oraz łatwiej dzięki temu o aplikację na skórę głowy. Ma ona różne substancje przyczyniające się do odżywiania cebulek między innymi : sok brzozowy, oman wielki czy mącznica lekarska. Główny składnik tej maski stanowią jednak drożdże i to one mają odpowiadać za tytułowe przyśpieszenie porostu włosów. Trudno mi się tu wypowiedzieć, gdyż nie stosowałam jej regularnie. Włosy na długości pozostawiała spuszczone, co jest normalne gdyż praktycznie same substancje na cebulki. Lekko wzmagała przetłuszczanie się skalpu, aczkolwiek o ile coś dobrze działa, to jestem w stanie to przeboleć. Ładnie nawilżyła skalp, a mam tendencje do jego nadmiernej suchości. Stosowała tę maskę w miarę regularnie moja mama, lekko przyśpieszyła jej ona porost włosów. Tak więc na pewno patrząc na efekt drożdże coś jednak dają. Ostatnio nie mam problemów z wypadaniem, więc trudno powiedzieć, aczkolwiek u niej trochę zminimalizował ten problem. Prawdopodobnie ją w przyszłości kupię, gdy włosy będą zdrowsze na długości i będzie można ją spokojnie nakładać. Póki co zostawię kwestie porostu włosów w rękach wcierek. :) 

sobota, 5 listopada 2016

Profesjonalna pielęgnacja z maską Montibello Gold

Nie jestem jako tako zwolenniczką fryzjerskich kosmetyków. Z doświadczenia wiem, że z reguły większość nich na początku składu ma silikony, konserwanty, a daleko w tyle jakiekolwiek składniki regenerujące. Ta jednak zdecydowanie się różni. Daleko jej do ideału, aczkolwiek patrząc przez to, że przewinęła mi się większość fryzjerskich marek, to ta wypada naprawdę bardzo dobrze.


_____________________________________________________________________________

Maskę tę można zakupić za 40 zł 200 ml. Nie jest to co prawdę tanie, aczkolwiek wydajność jest naprawdę dobra, więc nie narzekam. Zapach zdecydowanie na minus, jak takie tandetne perfumy. Ja jestem zdania, ze coś ma działać, a nie mieć ładny zapach/opakowanie więc nie narzekam. Ma kolor piaskowy ze świecącymi drobinkami. Nie jestem pewna, aczkolwiek do maski była dołączona instrukcja, według której należy ją trzymać od 5 - 10 minut. Ja lubię kosmetyki, które się ciut dłużej trzyma na włosach, bo jakoś nie chce mi się wierzyć w tę intensywną regenerację w od 2 - 3 minut. Skład ma bardzo bardzo fajny. Wysoko w składzie tytułowy ekstrakt z bursztynu, olej arganowy, ceramidy, alanina, wosk pszczeli, glukoza, fruktoza, proteiny pszeniczne, olej słonecznikowy, jeden ekstrakt, bardzo daleko w składzie mocznik i kilka silikonów. Jak na fryzjerską to naprawdę ciekawie i bogato. Jest ona zdecydowanie mocno dociążająca. Coś dla osób z wiecznym puchem. Włosy są całkiem przyzwoicie nawilżone, czuć po prostu że maska działa. Nie jest ona co prawda moim ulubieńcem fryzjerskim, aczkolwiek nie zaprzeczam, że gdy mi się skończy, to w przyszłości zdecyduję się na ponowny jej zakup.

Szampon Alterra nadający połysk z morelą i przenicą

Jest to na pewno jeden z lepszych produktów rossmańskich. Kosmetyki niemieckie, jak i ciuchy są zwykle dobre jakościowo. Alterra czy Isana chociażby, to jedne z lepszych kosmetyków ogólnodostępnych z przyzwoitymi cenami. Składy dobre, działanie oraz cena na wielki plus. Szukałam jakiegoś szamponu, który ma mocniejszy detergent, ale też na tyle złagodzony substancjami aktywnymi, że nie zrobi włosom kuku. Moje włosy lubią mocniejsze detergenty i oczyszczenie oraz gdy się szampon dobrze pieni. Wiem że to nie jest dobre na dłuższą metę, dlatego szukałam czegoś pomiędzy, to właśnie dała mi tytułowa alterra! :)


_________________________________________________________________________

Jest to wersja z morelą i pszenicą nadająca połysku. Może sama w sobie połysku nie nadaje, ale pięknie sprawuje się z nawilżająco-emolientowymi maskami bez silikonów. Podbite są wtedy moje fale, błyszczące i aksamitnie gładkie. Ma piękny świeży owocowy zapach, zdecydowanie pięknie pachnie przy jego stosowaniu pod prysznicem. Za 200 ml płacimy 10 zł, aczkolwiek na promocji spokojnie znajdziemy go po 6.50 zł. Jest to produkt występujący tylko w rossmannie, więc indziej nawet nie ma co go szukać. Co do reszty to fajnie się pieni szczególnie gdy po zaaplikowaniu już go na włosy/skórę głowy rozcieńczymy go wodą. Powstaje piękna piana, włosy są gładkie przy spłukaniu, zapienianiu. Pod tym względem to jeden z nielicznych szamponów, który mi aż tak przypasował. Składem jest również na plus, bo ma tytułową morelę, pszenicę, winogrona i kilka innych ekstraktów. ''Guar...'' może trochę obklejać. Pod koniec składu znajduje się alkohol, aczkolwiek są jego śladowe ilości więc nie ma potrzeby się jego bać. Dopatrzymy się tu także pochodnej SLS i kilku łagodnych detergentów. Jak pisałam wcześniej, z racji tego że znajduje się w składzie stosunkowo wysoko sporo dobroci, to nie zaliczyłabym alterry do mocnego, oczyszczającego szamponu. Ja już mam tego szamponu 3 opakowanie, a rzadko kiedy kupuję ponownie ten sam kosmetyk, gdyż lubię eksperymentować. To zdecydowanie o czymś świadczy. :) 

Moja pielęgnacja twarzy trądzikowej

Moja podstawa pielęgnacji, która na całe szczęście poskutkowała pozytywnymi rezultatami wygląda następująco :
-> peeling
-> wprowadzenie kwasów
-> wprowadzenie toników ( wyrównują pH )
-> rezygnacja z alkoholowych produktów
-> glinki
-> rezygnacja z kremów z dużą ilością olejów, silikonów lub parafiny.
-> raz na tydzień plastry oczyszczające na zaskórniki ( recenzja w przyszłości )


__________________________________________________________________________

SYLVECO rumiankowy żel do twarzy 
Ma on bardzo przyjemny skład. Kwas Salicylowy 2% w nim zawarty to bardzo dobry sprzymierzeniec w walce z trądzikiem. Występują ponadto łagodne detergenty, które dodatkowo nie wysuszą skóry zmuszając ją tym do większej produkcji łoju. Olejek rumiankowy jest bardzo daleko w tyle, więc wątpię żeby miał szansę rozjaśnić blizny. Stosuję go od 3 miesięcy. Dostępny jest na pewno w hebe, a koszt jego to 19 zł. Patrząc jednak na pojemność, to trudno jest wykończyć go w ciągu tych 6 miesięcy, tak więc wydajność zdecydowanie dobra. Skóra po nim jest bardzo dokładnie oczyszczona, prawdziwy mat na twarzy. To był mój pierwszy produkt, który zakupiłam do pielęgnacji twarzy. Z pewnością zredukował on ilość ''syfków'' i wągrów na nosie. Idealnie nie jest, ale patrząc na to, że sam żel dał radę sobie z tym, to jestem pod wrażeniem. Twarz niestety po średnio 4 godzinach wracała do pierwotnego wyglądu, czyli przetłuszczona świecąc się jak choinka. Dlatego też następnie zdecydowałam się na zakup....

FITOMED tonik oczyszczający ziołowy
Jestem zwolennikiem naturalnych kosmetyków. Uratują one prędzej niż drogie kosmetyki przepisywane przed dermatologa, w dodatku w ciemno. Zwykle jeżeli pomoże nam coś od niego, to regułą prób i błędów, za którymś radem musi coś zadziałaś. Tonik ma za zadanie wyrównać pH. Może być one np. zbyt kwaśne po kwasach lub zbyt zasadowe po glinkach, maskach. Obydwie opcje są niezdrowe dla skóry. Tonik ponadto ''zbiera'' nadmierne sebum, ma zmatowić, nawet nieco oczyścić. Jest to tonik dlatego też idealny. Skóra jest po nim matowa. Ma on zioła wysuszające, ściągające, tak więc może on skutecznie oczyścić. Ma piękny ziołowy zapach. Duża pojemność, bo 300 ml. Cena to już wgl bajka. Kosztuje on od 7 zł do 12 zł. Naprawdę porządny produkt. Pełno ziół idealnych dla cery trądzikowej, praktycznie zero chemii, brak silikonów, parafin i tym podobne. Niestety dostępność słaba, dlatego zamawiam internetowo przez doza.

ZIAJA peeling bardzo mocny do cery tłustej i mieszanej
Prawdę mówiąc nigdy nie interesowałam się peelingowaniem, średnio nawet w to wierzyłam. Przeczytałam za to, któregoś dnia notkę, która bardzo mnie zaintrygowała. Dzięki niemu złuszcza się martwy naskórek, skóra przyjmuje lepiej wszelkie produkty pielęgnacyjne, dodatkowo są pomocne w zaskórnikach. Peeling ten jako nieliczny ma ekstrakt z tymianku, lukrecji, białej herbaty i oczywiście tytułowe drobinki. Większość peelingów na rynku ma skład bardziej jak maski, mało shea, oleje i te sprawy. Dla cery tłustej potrzeba bardziej delikatnych produktów jedynie z olejami specjalnie przeznaczonymi typu olejek herbaciany. Mogę się zgodzić z kolejnym...rzeczywiście jest ultra mocny. Cera aż czerwienieje, odchodzą skórki. Skóra jest tak gładka i orzeźwiona, że z łatwością mogę zaaplikować glinkę. Nie wiem czy wpłynęła bezpośrednio na zaskórniki, aczkolwiek przekonałam się do peelingów, sądzę że na pewno jakiś tam wpływ mają. Ziaję można dostać w ich sklepach, butelka to aż 500 ml za 22 zł, gdzie peeling ten stosujemy raz w tygodniu. Spokojnie starczy na wiele miesięcy, jak i nie do daty ważności. Wadą jest jedynie to, że tyle tych drobinek, że muszę się pogimnastykować, żeby je wszystkie wypłukać.

Babcia Agafia maska do cery tłustej z glinką
Ma ona na początku składu w sobie tytułową niebieską glinkę. Niebieska glinka jest najbardziej polecana do cery trądzikowej z grudkami. Ma fajny zapach, łatwo się rozprowadza. 100 ml starcza na wiele aplikacji, a cena przy tym to tylko 10 zł. Wolno zastyga, trzyma się ją bodajże 10 minut, więc aż tyle czasu chodzenia z nią nie zabiera. Cera po niej jest po prostu cudowna. Po jej zastosowaniu problem nadmiernego przetłuszczania normalizuje się średnio na 2-3 dni, niestety im dłuższy czas od jej ostatniej aplikacji tym gorzej. Producent zaleca 1-2 razy w tygodniu. Ja ją stosuję zawsze w każdą sobotę po peelingu z Ziaji. Gdyby moja cera była taka zawsze jak po mojej maseczce, wygładzona, oczyszczona, złuszczona, to po prostu tylko zazdrościć. 

Dzięki tej pielęgnacji trądzik mój zminimalizował się. Kiedyś było o wiele wiele gorzej, a w sumie to jeszcze 3 miesiące temu przed pielęgnacją. Brakuje jej jeszcze do ideału, sądzę iż dostarczam jej za mało nawilżenia zwłaszcza przy kuracji z kwasami, dlatego też planuję kupić krem do twarzy na dzień lub noc sylveco linia normalizująca lub maskę fitomed no12. Sylveco jest z olejkami, siarką, skrobią ziemniaczaną bodajże, ziołami. Tak więc Sylveco postarało się. Fitomed no12 to jak na ich produkty przystało jest ziołowy. 99% jak się nie mylę to zioła ściągające, matujące, normalizujące pracę gruczołów łojowych. Cena niestety jest tych kremów duża bo 26 zł około, no ale jak trafię stacjonarnie kiedyś, to z pewnością kupię.
Tu łapcie składy kosmetyków i ich opisy. Jeżeli będą potrzebne dokładniejsze zdjęcia, to dajcie znać w komentarzu, a wstawię :)





piątek, 4 listopada 2016

Tangle Teezer kontra FOX

Dla osób wtajemniczonych jest wiadome, jak duży wpływ ma wybór prawidłowej szczotki. Zła nie dość że ciągnie wyrywając przy tym włosy, to dodatkowo swymi kuleczkami na zakończeniach doprowadza do licznych uszkodzeń. Ponadto trudno taką szczotką poczesać nawet mało splątane włosy. Z reguły polecane są grzebienie z szeroko rozstawionymi ząbkami bądź szczotka z włosia. No a najpopularniejszy, to oczywiście Tangle Teezer. W ślady za nim poszły ( tak samo jak przy olaplexie wszelakie plexy ) inne firmy tworząc angel teezery i pełno innych. Jest po prostu multum jego podróbek od bardzo drogich profesjonalnych marek, po typową chińszczyznę.
Ja swojego Tangle Teezera kupiłam stosunkowo szybko, ze 3-4 miesiące jak pojawił się na rynku.


__________________________________________________________________________


Tangle Teezer, powiem tak, jest to bardzo dobra szczotka, aczkolwiek według mnie wersja kompaktowa o wiele lepsza. Zwykła wersja mam wrażenie, że nie radzi sobie z mocniejszymi kołtunami, ponadto nie ma aż tak mocnego masażu skóry głowy jak przy kompaktowej. Każdy kogo znam ma takie same zdanie na ten temat. Szczotka ta jest super do właśnie masażu skóry głowy, dlatego też czeszę nią zwykle po aplikacji wcierki. Tak czy inaczej małą one fajne ząbki, nie zauważyłam pogorszenia się stanu końcówek, łamania się czy czegokolwiek. Jedyny minus jest taki, że przy niedostatecznym poślizgu zdarza mi się wyrwać włosa wersją zwykłą. W wersji kompaktowej taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Cena to 40 zł, dostępna w różnych kolorach. Jest w rossmannie, hebe, superpharmie, naturze. W praktycznie każdej drogerii, a nawet już w co niektórych sklepach z ubraniami. Warto jednak pamiętać, aby uważać na podróbki. Kupcie lepiej w pewnym miejscu typu rossmann. Tam są tylko oryginały. Warto polować na promocje bo potrafią one stać po 25 zł. Wersja kompaktowa jest za to droższa, bo około 60 zł, aczkolwiek według mnie lepiej sobie ją sprawić. Jest ona lepsza w użytkowaniu, działaniu, jest zamykana dzięki czemu ząbki się tak szybko nie wyginają. Nie zmienia to jednak faktu, że również z wersji podstawowej jestem zadowolona :)


Szczotka firmy FOX to produkt, który można dostać w fale loki koki za 25 zł. Podczas czesania słychać charakterystyczne skrzypienie, strasznie ciągnie, ząbki się wyginają. Za dużo nie mam o niej do powiedzenia, bo po prostu dla mnie to jedna wielka kicha. Czesałam nią może z 8 razy. Myślałam, że skoro nie dla mnie to może chociaż królika nią poczeszę, ale w tym przypadku również się nie sprawdziła.

Porównanie wyglądu/ząbków.




Zdecydowanie osobom ze zniszczonymi włosami polecam kompaktowego Tanglera Teezera, a także drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi ząbkami. Świetny zwłaszcza do fal, gdyż nie narusza ich wyglądu. Tangler to z kolei idealny sposób na masaż skóry głowy po wcierce, oleju.

środa, 2 listopada 2016

Szampon Biolaven

Osobiście uwielbiam dziecięce szampony, aczkolwiek jak to z nimi bywa w większości po prostu plątał. Z racji tego, że mam włosy suche z natury to dodatkowo miałam utrudnione zadanie. Przy tak zlepionych włosach była trudna aplikacja maski, zwłaszcza jeżeli miała trafić na skórę głowy. Długo zwlekałam z zakupem tego szamponu. Przy każdej wizycie w naturze rezygnowałam. Ostatecznie jednak zachęcił mnie do tego wpis anwen, gdzie go bardzo zachwalała. Jako że jest to jedna z nielicznych blogerek, która prawdziwie ocenia produkty, a nie bo ''sponsorowane'' oraz ma włosy podobne do moich...rozjaśniane, farbowane, gęste, z tendencją do puszenia. Stwierdziłam, że warto dać temu szamponowi chociaż jedną szansę. W razie porażki najwyżej zbankrutuję o 19 zł. Na całe szczęście go wzięłam, bo teraz wiem, że to moja na pewno nie ostatnia buteleczka!

_________________________________________________________________________

Zapach piękny winogronowy, lawendy tu nie wyczuwa. Osobiście nauczyłam się już spieniać delikatne szampony, aczkolwiek dla początkujących może być problem. Moim zdaniem porównując inne delikatne myjki. to i tak o wiele lepiej się od innych pieni. Konsystencję ma leistą, aczkolwiek gdzieniegdzie pojawia się taka galaretka. Kto go miał ten wie o co chodzi. Osobiście to właśnie tą galaretką najprzyjemniej myje mi się włosy. Kosztuje on 18.99 aczkolwiek przy tak dobrym składzie, sporej pojemności 300 ml i całkiem dobrej wydajności wybaczam. Włosy podczas mycia nim, jak i spłukiwania są ultragładkie. Od razu ostrzegam, że dla włosow bardzo przetłuszczających się może wzmagać przyklap, choć to nie jest reguła, gdyż myłam nim jeszcze, jak miałam do połowy zdrowe naturalki i nie zauważyłam nadmiernej nieświeżości. W składzie od razu za wodą znajdują się 3 delikatne detergenty, następnie olej z pestek winogron, nawilżający panthenol, proteiny owsa, konwerwant, kwas mlekowy, ''Gum....'' który może oblepiać, ma działanie podobne do silikonu i to w sumie moje jedyne zastrzeżenie do tego szamponu, na samym końcu znajduje się olejek lawendowy. Skład tak więc prawie idealny. Dla osób po keratynowym prostowaniu, o ile nie chce się wydawać 100 zł na specjalny szampon to must have. Nie ma SLS, SLES lub sodium chloride. Nie będzie wzmagał wypłukiwania się keratyny lub po prostu farby w sytuacji, gdy farbujemy włosy. Nie wysusza też włosów na długości, no bo czym :) Jest to najlepszy szampon z firmy sylveco/biolaven a próbowałam już wszystkich oprócz balsamu myjącego. Dostępność jest nie najgorsza o ile nie mieszkamy w małym miasteczku. 
Mój szampon dobija już dna, gdy mi się tylko skończy to obowiązkowo kolejna buteleczka się szykuje. Jeżeli zaczynacie przygodę z włosomaniactwem stosując delikatne szampony np. babydream wyrywając sobie przy tym włosy, to warto się skusić właśnie na ten szampon, on jest jak odżywka i szampon w jednym.

wtorek, 1 listopada 2016

Biovax Latte maska do włosów osłabionych

Jeżeli jesteście fanami ładnie pachnących kosmetyków, to na pewno zaciekawi was ten wpis. Mowa dziś o masce do włosów osłabionych Biovax Latte. Jeżeli jedliście chociaż raz budyń śmietankowy, to musicie wiedzieć, że maska ta pachnie w 100% identycznie, jak on. Na pewno umylia to pielęgnację włosowom. Potrójny plus dla producenta bo nie dość że piękny skład, zapach to i działanie. 💙

_____________________________________________

Zachowana w nim została równowaga PEH. Proteiny mleczne odbudowują, miód nawilża, a olej ze słodkich migdałów wygładza, jest emolientem. Kiedyś decydowałam się jedynie na jej saszetki po 20 ml. Jednak w końcu się zmobilizowałam i kupiłam pełną wersję. Mojej mamie również się ona bardzo podoba, stąd ma jej aż trzy opakowania. :) Do każdej maseczki biovax dołączony jest czepek i próbka serum A+E. Maska ma tak fajny skład, że aż szkoda spłukiwać ją po kilku minutach. Zresztą sam producent sugeruje, że w celu intensywnej odbudowy stosować przez minimum 15 minut co 3-5 dni. Jest ona faktycznie mocno regenerująca, więc o ile nie macie spalonych włosów, to radzę jej co mycie nie stosować. Włosy są po niej pięknie dociążone, gładkie, jak po masce z jedwabiem. Podczas spłukiwania również są mięciusie. Ma bardzo fajną konsystencję, więc rozprowadzenie jek nie stanowi problemu. Nakładam ją również na nasadę, przynajmniej u mnie nie wzmaga przetłuszczania się włosów. Trzymam ją tak ok. 30-40 minut, aby wszystkie substancje aktywne miały czas wniknąć. Kupiłam ją w naturze w promocji za 15 zł. Często są tam na biovaxy promocje. Możecie je dostać również w aptekach, superpharmie, hebe, aptekach internetowych typu gemini, doz. Zawsze zostaje jeszcze allegro. Jest to mój faworyt obok wersji bambusowej, do włosów zniszczonych i blond, dlatego z pewnością to moje nie ostatnie opakowanie.

To moje włosy po 4 miesiącach zapuszczania. Źle nie jest, ale szału też nie ma. Wracam do regularnego wcierkowania. Obecnie Jantar, w grudniu planuję wcierkę firmy Sylveco. W styczniu dokończę kurację seboradin forte. Słyszałam dobre opinie o wcierce Equilibra, słyszałyście o niej?

Te z serduszkiem zdjęcie robione na początku czerwca, a te drugie na sam koniec października.


Organica Shop maska figowa

Miałam na nią ochotę od dłuższego czasu, na całe szczęście ukazała się w mojej miejscowości stacjonarnie w dużym Tesco. Kosztuje tam 8 zł. Patrząc na tak niską cenę, sporą pojemność 250 ml, fajny skład, to po prostu tylko brać. Czaję się jeszcze na wersję awokado miód i tę z jaśminem, mam zamiar je kupić przy najbliższych odwiedzinach w tym sklepie. 


___________________________________________________________________________

Nie wiem czy tak pachnie figa, ale zapach jest tak piękny, owocowy, słodki że tylko wąchać. Konsystencję ma dziwną, nie mnie jednak bardzo przyjemnie się aplikuje. Patrząc składem pewnie wszystko znajduje się w śladowych ilościach, aczkolwiek według mnie bije kallosa o głowę. Nie nadaje się jako co prawda jako mocno regenerująca na godzinę pod czepek z szamponem oczyszczającym otwierającym łuskę, ale za to świetnie się nadaje na 10 minut wraz z delikatnym szamponem np. biolaven. Włosy są mięciutkie, pachnące, za tak niską cenę taki efekt to jest coś. 
W składzie znajdziemy kolejno glicerynę, olej kokosowy - jest to olej wnikający, który jako jedyny z olejów może wypełnić ubytki we włosie, ekstrakt z figi, olej ze słodkich migdałów, proteiny pszeniczne. Dodatkowo nie ma składzie silikonów, aczkolwiek znajdujący się pod sam koniec składu ''Guar...'' ma działanie oblepiające, trochę takie silikonowe.  Maskę tę można wyłapać również na allegro, stronkach z naturalnymi kosmetykami typu triny. Duże Tesco również wprowadziło tę linie kosmetyków do swej oferty, aczkolwiek nie wiem czy wszystkie. Polecam szczególnie jako zamiennik odżywek, bo jest zdecydowanie słabsza od masek, ale też o wiele mocniejsza od odżywek, więc akurat taka w sam raz do włosów zniszczonych, które są zbyt obciążone przy codziennym nakładaniu kompresów intensywnie regenerujących. 

niedziela, 30 października 2016

Biovax BB odżywka z olejem awokado i bambusem

Kupiłam ją na promocji z 19 zł za 15 zł. Po jej poprzedniczce do włosów blond liczyłam na podobne efekty...niestety nieco się zawiodłam. Maska z tej samej wersji z olejem awokado i bambusem to moje włosowe odkrycie, liczyłam na to samo ze strony odżywki niestety przeliczyłam się.



____________________________________________________________________________

Skład ma bardzo fajny i to brawo w stronę producenta. Gliceryna, Olej rycynowy, Cukier, Olej słonecznikowy i awokado, pełno ekstraktów z bambusa. Czysto nawilżający, ale że to odżywka to wszystkie te dobroci nie trafią do wnętrza włosa. Według mnie z racji tego, że odżywka ląduje tylko na chwilę na włosy, to dodatkowo powinna być albo wspomagana silikonami albo lekko zakwaszająca. Odżywka nie regeneruje włosów, jedynie wygładza ich powierzchnię. Odżywka ta ma bardzo lejącą konsystencję, aplikacja to mały koszmarek. Zapach świeży. Lubię go zdecydowanie. Producent zaleca aplikację na 1 minutę. Włosy po niej krótko mówiąc bez szału, dlatego też już nie stosuję jej solo, a jedynie raz na jakiś czas po spłukaniu maski proteinowej. Pojemność to 200 ml, z racji lejącej konsystencji stosunkowo niewydajna. Kupiłam ją w naturze, jest też w superpharmie, internecie, aptekach z biovaxami. 

STOSOWANIE
Odżywkę nakładamy na włosy, omijając ich nasadę. Odżywka działa natychmiastowo na powierzchni włosa, wystarczy 60 sekund. Po upływie tego czasu należy dokładnie spłukać odżywkę. Stosować każdorazowo, po uprzednim umyciu włosów szamponem. Można stosować codziennie.

I to jest zdecydowanie ciekawe, bo na opakowaniu pisze, że jest ona zagęszczająca...omijając nasadę i trzymając zaledwie minutę, to rzeczywiście już widzę tę armię baby hair :D

A tu mój drugi dzień zapuszczania, po miesiącu udostępnię aktualizację włosową. Dziś wróciłam do droższy, od dwóch dni wcierka Jantar w nowej wersji. Do pielęgnacji planuję używać szamponu alterra, maskę pilomax moringa, szampon odżywczy Vianek i dobić do dna maskę Planeta Organica morze martwe. W grudniu czaję się na wcierkę vianek, a w styczniu powrócę do ampułek seboradinu, które zaledwie po dwukrotnym użyciu wysuszyły mój skalp.  




Moje olejowanie włosów Etja i Babydream

Moją przygodę z włosomaniactwem zaczęłam od tak zwanego olejowania. Nie nabiło się ich dużo na mojej liście z racji tego, że starałam się dobić zawsze dna danego oleju, skupić się na testowaniu jednego, żeby dać mu czas na efekty i żeby nie musieć go później wyrzucać. Odbywało się to rytualnie. Najpierw regularnie przed każdym myciem, potem zawsze w sobotę na całą noc. Starałam się go zmywać łagodnym szamponem hipp, choć z początku nie miałam wprawy z delikatnymi myjadłami, więc oj ciężko było. Tak czy inaczej to właśnie olejowanie i porządne maseczkowanie mogę uznać za znaczą poprawę moich włosów. Jakież było zdziwienie fryzjerów, gdy mówiłam, że to rozjaśniane włosy, bo myśleli że to naturalne z racji tego, że takie lśniące, odżywione i zregenerowane. To był przełom w mojej pielęgnacji i na pewno do niej wrócę!


Olejek babydream używałam zaledwie kilka raz. Kosztował 13 zł, aczkolwiek patrząc na dużą pojemność to taniocha. Ma on w swoim składzie pełno wartościowych olejów. Niestety przelewa się niesamowicie przez butelkę tłuszcząc ją. Ma piękny zapach. Włosy po nim były faktycznie fajne, aczkolwiek efektu oszałamiającego na dłuższą metę nie widziałam. Chyba jednak lepiej się pod tym względem spisują czyste oleje, nierafinowane. Olejek ten jest dostępny tylko w rossmannie.

Olejek Etja ze słodkich migdałów to był mój pierwszy włosowy zakup. Dobiłam do dna butelki. Miał bardzo niefajny aplikator, na szczęście z tego co mi wiadomo obecnie producent zmienił go atomizer. Stosowałam go jako pielęgnację OMO, potem właśnie to on lądował u mnie co każde mycie na 3 godziny + szampon hipp + z reguły mała saszetka biovaxa, raz keratynowa, raz do włosów zniszczonych lub do blond. To ten właśnie model sprawił że ze stogu siała otrzymałam....włosy. ;)
Kupiłam go w pobliskiej aptece za 15 zł. Z racji tego że moje włosy łatwo obciążyć dawałam zaledwie małą łyżeczkę stołową na całą długość. Wydajność automatycznie wzrosła. Pomógł mi także w porozjaśnianiowym podrażnieniu po rozjaśnianiu. Nałożyłam go wówczas na dwie godzinki na skalp podgrzewając suszarką. Pozbyłam się dzięki temu zaczerwienienia, krwawienia i dziwnych krostek? Będę go każdemu polecać. Cena przystępna porównując do oleju arganowego czy z czarnuszki. Zapach ma taki ciężki, ale słodkawy. Konsystencja nie najgorsza, ani zbyt gęsta ani lekka. Nie interesuję się zbytnio tabelką dobierającą olej do porowatości ( o tym zaraz ), ale z tego co mi wiadomo to właśnie on jest kluczowo polecany włosom zniszczonym. 

Olejek Etja Aragnowy to był w sumie taki przypadek. Słyszałam co prawda że to jest najlepszy olej do włosów zniszczonych, ale to że go kupiłam to okazja bycia w galerii i nudzenia się. Nie miałam co robić, zaszłam do apteki i tak o sobie go kupiłam. Cena dosyć spora bo za 50 ml płacimy 25 zł. Oczywiście tak jak wszystkie oleje z etji jest on nierafinowany. Nie musimy się bać że płacimy za bubla z połową składników utraconych podczas rafinowania. Mogę uznać że nieco bardziej dociąża on włosy. Ale nie zapewnił tej gładkości co olej ze słodkich migdałów. Również dobiłam jego dnia, więc nie była to jednorazowa przygoda. Używałam go około 2 miesiące. Zapachem moja koleżanka nazwała go śmierdzioszkiem. Jej on bardzo pomógł, używała go co najmniej raz w tygodniu na kilka godzin. Jej włosy spalone 2 krotnym rozjaśnianiem rossmańską joanna zaczęły rosnąć. Ja go stosowałam raz w tygodniu również na kilka godzin. Jest dobry owszem, dla osób o puchatych włosach może być skarbem, ale mi oprócz poskromienia puchy zależy na gładkości, a tu się nie spisał. Stosowałam go z tymi samymi produktami, co opisany wyżej. Moje włosy obecnie się zmieniły, może się ponownie na niego skuszę, gdyż u mnie teraz wszystko na odwrót działa. :) 

A tutaj efekty po regularnym olejowaniu
Przed :

:

Po :


Wiem zdjęcia niewyjściowe, aczkolwiek lepsze takie niż żadne :) 

sobota, 29 października 2016

Khadi olej na porost włosów + nowości października

Ja to muszę zrezygnować z tego telefonu, bo to co przeczytam, to mam ochotę kupić. Nie pamiętam już z jakiej okazji chciałam zapuszczać tak bardzo, że wydałam 50 zł za olejek, ale cóż. Miałam zamiar kupić tę 200 ml wersję, aczkolwiek chwile po tym jak zdecydowałam się kupić, zlikwidowano ją.


Kupiłam go na triny.pl za 42 zł aczkolwiek wysyłka 8 zł no to równe 50 zł poszło. Skład ma bardzo fajny, multum olejów, które wpływają pozytywnie na cebulki. Wszystko byłoby okej gdyby moje włosy nie były po nim przetłuszczone niezależnie od użytego szamponu. Trzymała go średnio po 2 godziny na skórze głowy, poleciało przy tym sporo na długość, po którym włosy były BARDZO spuszone. Jakbym poszła w wyprostowanych włosach na wilgoć. Taki efekt. Ponadto olejek jest dość ciężki, trudno mi się go nakładało. Zwłaszcza na początku sporo włosów powyrywałam sobie przy jego aplikacji. Szkoda bo fajnie działał na porost. Mimo że w ciągu miesiąca stosowałam go tylko 4 razy to włosy z 1 cm podrosły do 1,5 cm. Niestety fakt iż są po nim mocniej przetłuszczone i że wyrywam sobie zdrowe włosy podczas aplikacji, całkowicie go odrzuca. Spróbuję go jeszcze dobić do końca, MOOŻE się coś odmieniło, choć wątpię. Niedługo dobija daty ważności, więc tym bardziej muszę się zmobilizować. Zbiera on bardzo pochlebne opinie na blogach, więc tym bardziej warto go w wypróbować, bo moje włosy to ewenement, wiele im nie odpowiada. Ale przy gęstych, suchych, to faktycznie może być problem, jak u mnie.

Mój dzisiejszy zakup, zobaczymy co z tego będzie. :) 

Montibello NATURTECH Repair Active

Gdybym ktoś opisał ten zestaw stereotypem '' co ładnie pachnie, to beznadziejnie działa '', to w pełni zgodziłabym się z tym. Jest to już moja druga wersja ''nowej wersji''. Miałam kiedyś starą wersję produktów do pielęgnacji włosów montibello i po prostu niebo. Niestety jak to producenci, to i im zachciało się zmieniać, w celu ulepszenia produktu. Aczkolwiek w tym przypadku zdecydowanie się im to nie udało, no może z wyjątkiem kremu na końcówki, który polubiłam. Składy zdecydowanie pogorszyły się, byłoby dobrze gdyby chociaż dali wybór, ale niestety oni wycofali starą wersję tych kosmetyków z obiegu, moją ukochaną total repair [*]. Jeżeli ktoś ma ochotę je wypróbować to radzę początkowo je zakupić na promocji, żeby w razie W nie mieć żalu o wydane pieniądze. No ale przyjdźmy do rzeczy...

 

__________________________________________________________________________


Szampon MONTIBELLO Repair Active 

300 ml kosztuje około 40 zł. Patrząc na produkty fryzjerskie to cenowo i tak nie jest tragedia. Pachnie bardzo przyjemnie, kwiatowo, lekko słodko. Brzydkiego zapachu nie można mu zarzucić. Z racji silikonów w składzie nie plącze włosów, aczkolwiek przy którejś z rzędu aplikacji obciąża i przetłuszcza. Dlatego radzę raz na jakiś czas stosować oczyszczający. Dobrze się pieni z racji silnego detergentu, ale mimo to nie wysusza. Ja go lubię stosować po koloryzacji włosów. Miałam od fryzjerski małą wersję szamponu montibello do włosów koloryzowanych i jakoś bardziej to właśnie od przypadł mi go gustu. Planuję w przyszłości kupić jego większą wersję. Szampony montibello można kupić w sklepach fryzjerskich typu fale loki koki, fryzart, powerlook, hairstore. W drogerii go nie znajdziecie. Producent obiecuje regenerację, żaden szampon nie regeneruje :D Natomiast dzięki poślizgowi podczas mycia nie dojdzie przynajmniej do uszkodzeń mechanicznych przy nadmiernym tarciu. 




Odżywka do włosów MONTIBELLO Repair Active

Trudno mi ją opisać. Stosowałam ją po spłukaniu maski montibello, więc solo trudno mi określić jakby działała. To właśnie koleżanka z wyżej opisanymi spalonymi włosami zasugerowała mi taką aplikację. Starą wersję Total Repair robiła tak : Szampon montibello -> maska montibello na 20 minut -> na 5 minut odżywka montibello. Maska ma za zadanie teoretycznie regeneracje, a odżywka domknięcie łusek, stąd ten wymyślony przez nią patent. Odżywka ta łącznie z zestawem niewiele robiła, więc zachwalać jej nie będę. Ma tak samo przyjemny zapach, jak szampon. Cena to też 39 zł, aczkolwiek tu już płacimy za pojemność 150 ml. Skład to praktycznie same silikony, gdzieś tam ma samym końcu składu znajdują się fajne składniki 



Maska do włosów MONTIBELLO Repair Active

Pierwsza moja próba to nałożenie jej według zalecieć koleżanki i mojego doświadczenia z werją total repair na 20 minut. Przyklap konkretny z tego otrzymałam, plus puch nie został poskromiony. Kolejne moje próby na 5 minut, bo tylko wtedy się jako tako spisywała, to niestety ale przy tak krótkim trzymaniu i marnym składzie nie czułam efektu regeneracji. Czułam się po jak delikatnym szamponie + kallosie czyli wygładzenie. Ale regenerację, odbudowanie zdecydowanie nie. Ma bardzo zbitą konsystencję, stąd wydajność mała. Za 200 ml płacimy 50 zł, a za 500 ml 75 zł. Zapach identyczny, jak szampon i odżywka. Niestety i tu jakiekolwiek fajnie składniki są za silikonami i innymi dziwnymi substancjami. 


Dla porównania stary skład zaczerpnięty z innego bloga. Mam nadzieję że jego autorka nie będzie się złościć, aczkolwiek starą wersję miałam tak dawno temu, że nawet jeżeli miałabym zdjęcie to znając życie przepadłoby. 


Stosowałam z tej linii również odbudowujący krem na końcówki. Niestety jak to u mnie zdjęcie przepadło. Miałam go jakieś pół roku temu. Był bardzo wydajny, starczył na 5 miesięcy użytkowania. Pamiętam, że skład mi się bardzo podobał, nie było żadnego alkoholu wysuszającego. Pewnie stąd ta cena 60 zł za 75 ml. Ale w tym przypadku mega warto! Właśnie mi się skończyło serum biovax, więc przy najbliżej promocji w fale loki koki kupię go ponownie. Pierwsza porada fryzjerska, bo to fryzjerski mi go doradzały, która nie okazała się bublem ;)

czwartek, 27 października 2016

Biovax Glamour szampon Diamond i maska Orchid

Biovaxa chyba każdy zna, więc nie muszę przedstawiać. Jak tylko pojawiły się maski w rossmannie to poleciałam wydając prawie 19 zł za 125 ml. Jako pierwsza była Orchid, potem Kawior, następnie Kolagen Perły, jako ostatnie trafiły do mnie wersje Diamond i Gold. Z szamponów póki co miałam tylko wersję Diamond i Cavior, więc trudno mi się wypowiedzieć o reszcie. Piękne składy, nie obciążają włosów, tylko ta pojemność... czekam na dzień w którym producenci zdecydują się zrobić ich większą pojemność w postaci 250 ml. Zapach też niczego sobie, takie moje perełki, gdy chcę zafundować włosom gruntowne odżywianie. Oj przydaje im się! :)


___________________________________________________________________________

BIOVAX DIAMOND Szampon

Zacznijmy od tego, że pięknie pachnie. Z racji, że w składzie ma głównie pierwiastki, nadaje się do włosów które mają tendencję do obciążania. Mają substancje silikonopodobne, więc dla osób które mówią kategoryczne NIE szamponom z silikonami się po prostu nie nadaje. Z racji tego stosuję go zamiennie z alterrą i raz na 2 tygodnie oczyszczającym bambi i po problemie. Fajnie się pieni, ma kremową konsystencję, więc trochę jakby pieniącą się odżywką. Można go kupic w rossmannie, hebe, internecie, stronce głównej biovaxa. Wydajność oceniam na +, cenę z racji tego, że często jest na promocji za 10 zł też na +.


Nowa linia Biovax® Diamond łączy w sobie drobinki najszlachetniejszego z kamieni i bogaty kompleks minerałowy,  które współgrają ze sobą, tworząc wyrafinowaną pielęgnację dla włosów potrzebujących wzmocnienia. 
Biovax® Diamond to luksusowy preparat zawierający najdroższy wśród klejnotów – diament, w połączeniu z bogactwem odżywczych i wzmacniających minerałów, zamkniętych w intensywnie regenerującej maseczce do włosów. Najgłębiej ukryte skarby ziemi dodadzą Twoim włosom niezwykłej mocy i drogocennego blasku. 

Pył diamentowy – subtelnie rozdrobniony pyłek z najcenniejszego na świecie kamienia szlachetnego nadaje włosom przepiękny, skrzący się blask i niezwykłą moc, płynącą z wnętrza tego niezniszczalnego, najtwardszego klejnotu. 

Kompleks minerałów – połączenie uważnie wyselekcjonowanych, najważniejszych dla piękna i zdrowia włosów oligoelementów, niezbędnych dla ich prawidłowego wzrostu. Minerały odżywiają i wzmacniają włosy, przywracają im siłę i blask. 

Kompozycja biopierwiastków: glinu, cynku, miedzi, potasu, magnezu, manganu i sodu stanowi prawdziwy eliksir dodający włosom energii i utrzymujący ich prawidłowe nawilżenie.

BIOVAX ORCHID Odżywcza maska

Zapach ubóstwiam. Serio, nie wiem czy tak pachną orchidee, ale jeżeli tak to są moim faworytem zapachowym! Cena to 18.99 aczkolwiek na promocji 10 zł. Dostępność taka sama jak w przypadku szamponu. Nie odciąży wam ona puchatych włosów, to fakt, ale jest moim mistrzem w nawilżeniu. Pamiętam jak pierwszy raz ją użyłam. Niesamowite uczucie delikatnych, gładkich, aksamitnych włosów. Niestety gorzej z wydajnością, Starcza mi ona na 4 max 5 użyć, stąd nie używam jej częściej niż raz w tygodniu. Próbowałam ją już w konfiguracji z różnymi szamponami i zdecydowanie najlepiej sprawuje się z tymi oczyszczającymi z sls. Wszystkie te substancje nawilżające pięknie wówczas wnikają we włosy. Aplikuję ją średnio na 40 minut, w jej przypadku im dłużej tym lepiej.

.


Ekstrakt z Purpurowej Orchidei – wyciąg z tych egzotycznych, królewskich kwiatów działa wyjątkowo nawilżająco i zmiękczająco na włosy. Hamuje również działanie wolnych rodników, przyczyniając się do dłuższego zachowania młodości włosów.
Wyciąg z Białych Trufli – jeden z najrzadszych komponentów na świecie, symbol prestiżu i wyrafinowanego smaku. Należy do najbogatszych źródeł witamin z grupy B, działających na włosy upiększająco i wzmacniająco. Poprawia wytrzymałość włosów, chroni przed kruchością i łamliwością. Dzięki bogactwu soli mineralnych i aminokwasów, dogłębnie odżywia i nawilża włosy, wydobywając ich naturalne piękno i blask.

STOSOWANIE
Na umyte, osuszone ręcznikiem włosy rozprowadź odpowiednią ilość maseczki. Starannie wmasuj we włosy i skórę głowy. Aby uzyskać efekt intensywnej regeneracji i silnego odżywienia pozostaw maseczkę na 15 minut lub dłużej. Następnie dokładnie spłucz włosy strumieniem chłodnej wody.
Kurację należy powtarzać co 3-5 dni.


Yves Rocher płukanka malinowa

Witajcie. Post ten miał się pojawić o wiele wcześniej, niestety liczne zajęcia mi na to nie pozwoliły. Ostatnio trochę bardziej eksperymentuję z włosami, stąd moja chęć poznania płukanek. Mają one kwasowe pH, stąd sprawiają, że łuski włosa się zamykają. Jest to szczególnie ważne przy włosach farbowanych, rozjaśnianych. U farbowanych sprawi, że farba tak szybko się nie wypłucze, a dla zniszczonych i rozjaśnianych, że włosy się nieco ujarzmią, wygładzą, przysłowiowy blask we włosach ;)
Dostępne są różne płukanki robione własnoręcznie. Od przyciemniających, po zakwaszające np. z octu jabłkowego, zwykłego octu, po nawilżające z różnych ziółek. Nie chciało mi się nigdy bawić w konkretne proporcje, tym bardziej że źle przygotowaną możemy sobie nieźle zaszkodzić. Oprócz malinowej, którą obecnie stosuję, jest również gotowa płukanka z mariona malinowa, aczkolwiek nie mogę jej dorwać stacjonarnie.


_____________________________________________________________________________

Kupiłam ją w Kaskadzie w sklepie Yves Rocher. Wiem, że można ją dostać także internetowo. Tak się złożyło, że trafiłam na promocję z 25 na 20 zł. Lubię kupować na promocji, zwłaszcza produkty, które pierwszy raz mam użyć, żebym potem nie miała bólu że wydałam pieniądze w błoto. Pachnie ona kwaśnymi malinami. Ciężko ją bezpośrednio aplikować stąd przelewam ją w buteleczkę 30 ml z atomizerem i psikam tym włosy. Średnio taka zawartość atomizera starcza na 4 mycia. Stosuję ją co drugie mycie, już od dobrego miesiąca. Mogę powiedzieć, że praktycznie zawsze po niej błyszczą włosy. Spytałam się nawet swojej mamy czy mam przetłuszczone u nasady, na co ona odpowiedziała że trudno jej określić, bo one się błyszczą całe od nasady po końcówki. Cud, bo zawsze nazywała je szopą ;) Włosy ładnie po niech pachną, aczkolwiek nie utrzymuje się długi czas. Będzie to mój stały element pielęgnacji, pewniak. Wolę nie ryzykować z własnoręcznym robieniem płukanek, więc dla osób tak samo niezdecydowanych polecam opcję kupienia gotowca. Pojemność to tylko 150 ml, aczkolwiek wydajne, więc nie narzekam. Łatwiej również z rozczesywaniem włosów, jeżeli są one wilgotne. Dobrze jej użyć po odżywczej regeneracji, gdyż wszystkie substancje które wprowadziliśmy do włosa ''oleje, maski, ampułki, odżywki'' będą zamknięte w nim, co jest problemem przy porowatych włosach, które łatwo chłoną, ale też łatwo wypuszczają. 

wtorek, 18 października 2016

Vianek szampon i maska seria odżywcza

Ja, jako zapalona miłośniczka naturalnych kosmetyków, musiałam spróbować również i tego. Linia sylveco/vianek przyczyniły się do uratowania mojej cery trądzikowej oraz popękanych rąk. Wszystko to dzięki żelowi z kwasem salicylowym i odżywczemu kremowi do rąk. Liczyłam na ratunek także w sprawie włosów. Brakuje mi jedynie u tej firmy takiej porządnej maski podobnej do biovaxa, którą się stosuje po myciu włosów na co najmniej 15 minut. Zarówno maska z vianka jak i sylveco lepiej sprawują się przed myciem.



_______________________________________________________________________



MASKA ODŻYWCZA VIANEK

Stosowałam ją zarówno po myciu, jak i przed. Lepsze efekty zauważyłam przed myciem. Ma ona ciężką, zbitą konsystencję. Lepsza jest według mnie ta z sylveco i bardziej wydajna. Maska ta bardzo ładnie pachnie. Jak dla mnie to rozcieńczonym miodem kwiatowym. Sķład ma bardzo fajny, dlatego warto ją stosować w połączeniu z delikatnym szamponem bez sls. Całkiem łatwo się rozprowadza, staje się ślizga przy wsmarowywaniu. Cena to 18.90 zl. Na całe szczęście złapałam ją na promocji w naturze za 14 zł. Czy ją polecam? Niezbędna nie jest, ale przy włosach skłonnych do obciążenia/strączkowania i stosowaniu metody OM ( odżywka potem mycie ) będzie idealna. Czyli nadaje się krótko pisząc do odżywiania przed myciem. Raz spróbowałam nałożyć ją przed myciem, po czym zastosować delikatny szampon ( vianek ) i na koniec, po spłukaniu szampony nałożyć głęboko regenerującą maskę. Mimo że są one wysokoporowate i suche z natury, to taka kombinacja niesamowicie obciążyła moje włosy. Można ją dostać w internecie, aptekach, naturze.





SZAMPON ODŻYWCZY VIANEK

Tu również skład na wielki plus. Niestety moje włosy chyba nie tolerują miodu. Bardzo fajny, delikatny szampon o pięknym zapachu. Ja go doradzam do odżywek i lżejszych masek. Ma on tak bogaty skład i nieco obkleja, że do mocnych masek radziłabym stosować trochę mocniejsze szampony, aby składniki aktywne z maski głębiej weszły. Z drugiej jednak strony dla bardzo popalonych włosów szampon w stylu vianek może się okazać deską ratunkową, gdyż nie dość że nie wysuszałby ich, to dodatkowo pielęgnował. Ja już się nauczyłam korzystać z szamponów delikatnych tak aby się pieniły, stąd jego wydajność oceniam, jako dobrą. Wiem jednak z autopsji, że zwłaszcza na początku ma się z tym problem, więc wtedy krótko mówiąc szampon będzie iść, jak woda. Cena za 300 ml to również 18.90 zł. Dostępny internetowo, natura, apteki.