poniedziałek, 28 listopada 2016

Pielęgnacja dłoni

Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałam się jakoś pielęgnacją dłoni. Okres zimowy, gdy dłonie stawały się popękane, a wręcz krwawiły, starałam się jakoś przetrwać. 2 lata temu dosłownie aż raziło z bólu, więc zdecydowałam się na zakup mojego pierwszego kremu Oriflame Be mine. hcsyngery zaproponowała mi kosmetyczka wykonująca hybrydy. Z racji paznokcie jej są bardzo zniszczone, gdyż sama sobie je wykonuje. Palmer's kupiłam przez przypadek podczas wizyty w hebe, gdyż bardzo zainteresował mnie tytułowy olej kokosowy, na który moje dłonie całkiem fajnie reagują. Vianek krem do rąk dostałam przy okazji zakupów w naturze. 



________________________________________________________________________

Oriflame Be mine
Skład jakoś nie powala, działaniem w sumie też. Ładnie pachnie, jak dobrze się nie mylę to jest to krem edycji walentynkowej. Nie ma w sobie o dziwo parafiny i to jest na plus + . Dzięki temu nie pozostawia takiej charakterystycznej tłustej warstwy. Był bardzo wydajny, naprawdę solidnie go ładowałam. Cena niska, bo raptem 7 lub 8 zł za niego dawałam. Dostępny w Oriflame. 

Palmer's coconut oil formula
Nie jest zły, całkiem ładnie nawilża, trochę zostawia lepką warstwę na dłoniach, ale przydatne jest to podczas mrozów/chłodnego wiatru. Jednakże jego zapach jest dla mnie tak paskudny, że nie jestem w stanie go stosować. Dosłownie czuć go na cały dom. Dla mnie jest on po prostu nie do przełknięcia. Miałam czysty olej kokosowy, zapach cudny. To niby pachnie kokosem ale ma tak dziwną woń, że nie wiem do czego to przyrównać. Ja osobiście ze względu na zapach nie stosuję go już, a obecnie moja mama. 

hcsynergy
Jest to wersja truskawkowa. I faktycznie trochę tak pachnie. Jest jeszcze wersja brzoskwiniowa, ona według mnie jeszcze bardziej intensywniej. Skład ma naprawdę bardzo fajny. Nic dziwnego że stosuje go kosmetyczka. Cena jednakże spora, bo od 50 do 70 zł, aczkolwiek patrząc na 500 ml pojemności, to bardzo tanio. Gdy się wchłonie ręce pozostawia bardzo gładkie ( wysoko mocznik w składzie )...aczkolwiek tu jest problem, bo bardzo wolno się wchłania. Gdy wychodzę na dwór w rękawiczkach to nie ma problemu, jednakże robiąc domowe czynności wolałabym jak najszybciej pozbyć się tej śliskiej warstwy. Ma on aż 36 miesięcy od otwarcia, więc absolutnie nie powinno być problemu z wykończeniem butelki.

Krem odżywczy Vianek
Zapach piękny, ciepły, słodki. Bardzo szybko się wchłania. Mogę go dawać, a dawać, a zaraz nie ma. Skład również ciekawy, bo tytułowy ekstrakt z chmielu, miód, olej z pestek moreli, masło shea, gliceryna oj dużo tego jest. Ręce są bardzo fajne, gładkie, zregenerowane po kilkukrotnym użyciu. Nie radzi on sobie jednak kompletnie z mocno odmrożonymi dłońmi, które mają już rany. Lekko wspomaga, ale też jakoś specjalnie ich nie ratuje. Cena regularna to prawie 20 zł za 75 ml i 3 miesiące daty ważności od otwarcia ( to zdecydowany minus ).




Alterra olejek do włosów suchych i łamliwych, pestki moreli

Specjalnie, aby recenzja była jak najbardziej rzetelna wypróbowałam go dzisiaj ponownie. Nałożyłam 3 dozy na suche włosy. Potrzymałam około 40 minut. Zmyłam odżywczym szamponem Vianek, następnie maska Vianek, a na sam koniec malinowa płukanka zakwaszająca. Niestety efekt znów mnie nie powalił na kolana.



______________________________________________________________

Ma bardzo lekką konsystencję. Naprawdę jeden z nielicznych olejków, który tak łatwo sunie po włosach. Zapach słodki, jak pozostałe olejki tej firmy. Pojemność 50 ml czyli standardowo. Cena regularna to 15 zł, aczkolwiek na promocji możemy go upolować za około 11 zł.  W składzie kolejno olej sojowy, słonecznikowy, emolient tłusty, olej ze słodkich migdałów, olej arganowy, olej awokado, olej z pestek moreli, olej sezamowy, a reszta to takie tam konserwanty. Fajna mieszanka olejów. Często to właśnie one sprawdzają się najlepiej ze względu na uniwersalność. Trudno jest dobrać olej idealny do konkretnego włosa. Przy mieszance olejów jest zdecydowanie większa szansa na powodzenie. Pod względem zmywania, to nie wypada najgorzej. O wiele bardzie topornie było z arganowym lub ze słodkich migdałów. Dodatkowo mycie ułatwia fakt, iż się szybko wchłania. Można go stosować teoretycznie, jako olejowanie ( teoretycznie, gdyż w składzie występuje emolient tłusty, który działaniem przypomina silikon, a najlepiej olejować czystymi olejami ) lub jako serum po myciu. Producent zaleca maksymalnie 1 pompkę. Może on faktycznie przypaść do gustu osobom z ogromnym puchem, tym które się wystrzegają tych mocniejszych silikonów, lub po prostu opierają swą pielęgnację na olejach. Trudno mi się wypowiedzieć jak działa jako olejek po myciu, gdyż nie chciałam ryzykować przyklapem. Jednakże przy aplikacji olejku na suche włosy, to są one po nim bardzo dociążone, gładkie, delikatnie natłuszczone, bo szybko się wchłania, więc może któregoś dnia zaryzykuję. U mnie jako olejowanie przed myciem zdecydowanie nie sprawdził się. O wiele lepsze efekty zauważyłam po czystych, nierafinowanych olejach, dlatego też więcej nie zdecyduję się na tę wersję alterry. 

Jedwab Green Pharmacy

Jestem ciekawa gdzie ten tytułowy jedwab, bo w tym produkcie na pewno go nie ma. Skusiłam się na niego jak dobrze pamiętam, po jakimś filmiku, gdzie rzekomo ma działanie rozprostowujące. A że akurat trwał mój bunt na fale, to musiałam spróbować. Kupiłam go bodajże w naturze za 9 zł. Nie jest przynajmniej u mnie on łatwo dostępny, bo przynajmniej u mnie w miejscowości, to tylko tam możemy go dostać.


_______________________________________________________________________

Ma ono bardzo lekką konsystencję. Nie żałowałam go sobie nigdy, a mimo to włosy ani nie były obciążone, ani klejące. Nic z tych rzeczy. Zapach świeżego aloesu. Jedni uwielbiają, inni mniej, kwestia gustu. W składzie nie ma żadnego wysuszającego alkoholu, a w zamian na początku 2 silikony, następnie olej z oliwek, ekstrakt z aloesu, olejek z kiełków ryżu, olej z nasion kamelii olejedajnej, olej cedrowy. Tak więc same emolienty z dodatkiem aloesu. Dobry na co dzień. Nie puszył włosów, fajnie wygładzał, ale żeby rozprostowywał to nie powiedziałabym. Może i jest minimalnie takie efekt, bo gdy włosy są dociążone, wygładzone to automatycznie inaczej wyglądają. Jest ono moim ulubieńcem zaraz za serum z biovaxa. Cena jak najbardziej na plus. Wydajność też, bo jak się nie mylę to na moje gęste włosy starczały na spokojnie 2 pompki. Zdecydowanie do niego wrócę. 


Serum Montibello Smart Touch 12 w 1

Serum w sprayu firmy montibello dostałam w prezencie, wątpię żebym z własnej inicjatywy się na nie zdecydowała. Skład prawdę mówiąc nie zachęca zbytnio. Nie ma w nim nic takiego super, przez co każda włosomaniaczka powiedziałaby '' wow muszę je mieć ''. Widziałam je w wielu salonach fryzjerskich, zauważyłam że bardzo często fryzjerzy to właśnie je polecają swoim klientom.


________________________________________________________________________

Za 150 ml musimy zapłacić 49 zł, za mniejsze opakowanie bodajże 50 ml 20 zł. Zapach ma piękny, jak to kosmetyki fryzjerskie. Konsystencja też fajna, bo łatwo się nakłada, a wręcz wgniata. Producent obiecuje : 
  • Odżywia włosy
  • Intensywnie nawilża
  • Odbudowuje uszkodzone fragmenty
  • Ochrona koloru przed promieniowaniem UVA-UVB
  • Zwiększa delikatność włosów
  • Ochrona termiczna podczas suszenia
  • Zdecydowanie mocniejszy połysk
  • Większa objętość
  • Zapobiega puszeniu się włosów
  • Zwiększenie odporności na łamliwość
  • Odbudowa końcówek
  • Przywrócenie włosom młodego wyglądu
Hm, pod połową co najmniej nie podpisałabym się. Po nim są owszem są miękkie, fale ładnie podbite, ale patrząc na składniki w nim zawarte, to nie ma czym regenerować. Stosuje się jednorazowo od 4 - 8 dawek, aczkolwiek jest bardzo wydajne. Mi posłużyło kilka miesięcy.

Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Cyclopentasiloxane, Parfum, Glycerin, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Butylene Glycol, Citral, Citronellol, Coumarin, Cyclohexasiloxane, Diazolidinyl Urea, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydrolized Vegetable Protein PG-Propyl Silanetriol, Hydrolized Wheat Protein, Iodopropynyl Butylcarbamate, Isopropyl Alcohol, Limonene, Linalool, Phenethyl Benzoate, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Propylene Glycol, Quaternium-80, Sodium Benzoate

Składem nie powala, na dobrą sprawę to ja nic ciekawego nie widzę. Dlatego też się zdziwiłam, że tak fajnie zadziałało u mnie. Jednakże nie jest te serum na tyle super, żebym ponownie do niego wróciła. Montibello, jak dla mnie się spisało z kremem odbudowującym. Tu zdecydowanie jestem na nie. Można je kupić w fale loki koki, aczkolwiek na pewno znalazłoby się gdzieś minimalnie taniej na internecie. 

wtorek, 15 listopada 2016

Maska Pilomax Moringa

Prawdę mówiąc, dziwię się iż ma ona tak małe wzięcie. Myślę, że odstraszyło ludzi fakt, iż jest ona do włosów farbowanych na rudo, a jak wiadomo zdecydowanie łatwiej ujrzeć farbowaną blondynkę lub brunetkę niż rudowłosą. Sama miałam rude włosy przez rok/dwa. Ten kto kiedykolwiek miał z tym kolorem do czynienia, wie jak trudno utrzymać ładny odcień. Ma on tendencję do szybkiego wypłukiwania się z racji tego, że pigment ten jest najmniej trwały. Trzeba albo ratować się szamponetkami, żelami koloryzującymi lub po prostu farbą. Ja akurat się w tej kwestii nie wypowiem, gdyż mam włosy brąz i to na taki odcień je stosowałam. Zaciekawił mnie skład, a dodatkowo na jej korzyść przemówił fakt, iż praktycznie z każdej wersji pilomaxa byłam bardzo zadowolona.


____________________________________________________________________

Ma ona chyba najlepszą konsystencję, najłatwiej ją równomiernie rozprowadzić. Pilomax Aloes przelewał się jak woda, z kolei Arabica jest bardzo zbita i gęsta. Ta to rarytas w porównaniu do nich. Niestety bardzo nijako u niej z wydajnością, gdyż raptem 3 - 4 mycia i już jej prawie nie ma. Należy brać jednak pod uwagę fakt, iż nigdy nie żałuję sobie produktu, mam gęste włosy i dodatkowo sporo aplikuję na skalp. Cena waha się od 21 do 25 zł za 240 ml, wersja duża 480 ml jest nieaktualna póki co. Zapach ma przyjemny, ja porównałabym do bardzo delikatnych perfum. Jest ona mocno keratynowa, włosy są po niej usztywnione, rozprostowane, błyszczące. Idealna na keratynową odbudowę w domowym zaciuszu. Nie należy bać się protein. Teraz nastała taka moda, silikony, sls, keratyna są złe. W gruncie rzeczy to właśnie keratyna jako jedyna jest w stanie uzupełnić ubytki we włosie. Choćby nie wiem jak włos był nawilżany i zabezpieczany, to w dalszym ciągu będzie z nim źle jeżeli nie dostarczymy mu jego tytułowego budulca, czyli keratyny. Maska ma dodatkowo ekstrakt z moringa, który ma zapobiegać wypłukiwaniu się koloru rudego, aczkolwiek czytałam sporo o tym ekstrakcie i jest on bardzo polecany w pielęgnacji włosów zniszczonych, stąd nie tylko rudowłose mogłyby się nim zainteresować. Dalej hydrolizowana keratyna, której istotne znaczenie wyjaśniłam wyżej. Dalej prowitamina B5, która odpowiada za nawilżenie włosów. Silikonów brak. Jest to tak więc maska typowo keratynowa z nutą ekstraktu. Nie znajdziemy w niej wiele nawilżaczy, nie ma olejów. Spisze się u osób rzadziej myjących włosy raz w tygodniu, a dla często myjących dwa razy w tygodniu. Producent zaleca stosowanie jej z szamponem oczyszczającym, zgadzam się z tym. Tutaj pojawia się mój ulubiony szampon oczyszczający Bambi, z delikatnym nie ma już tego efektu. Minimalny czas pozostawienia to 20 minut do maksymalnie godziny. Ja staram się trzymać 40 minut podgrzewając ciepłem suszarki przez kilka minut. Keratyna bardzo lubi ciepło, właśnie wtedy najlepiej i zarazem najtrwalej wnika. Jest mocno keratynowa, przy zbyt częstym stosowaniu może wystąpić efekt przeproteinowania, natomiast rzadziej stosowana jest dla mnie silną kuracją odbudowującą.  

Szampon Babydream

Chyba każdy zna, więc nie muszę przedstawiać. Po rozpoczęciu olejowania szukałam szamponu, który skutecznie jest w stanie zmyć olej, nie wzmaga przetłuszczania i przede wszystkimi jako tako się pieni. Trudno było oczywiście o taki. Albo przyklap, albo pourywane włosy podczas próby aplikacji. Prawdę mówiąc po babydreama sięgnęłam przypadkiem, nie był to nawet mój szampon. Tak więc wypróbowałam i skończyło to się tym, że następnego dnia leciałam do rossmanna kupić swoją buteleczkę.


________________________________________________________________________

Możemy go dostać tylko w rosssmannie. Cena regularna to 6,50 zł, aczkolwiek na promocji możemy go dorwać po 5 zł. Nie jest to dużo. Pojemność 250 ml to pozornie mało. Mało oczywiście dla osoby początkującej, która ma problem z pienieniem się delikatnych szamponów. Dla osób z wprawą starczy on spokojnie na stosunkowo wiele aplikacji. Ma typowo dziecięcy zapach, mi osobiście się bardzo podoba, innym niekoniecznie. Ładnie się pieni przy pierwszym razie, aczkolwiek najbujniejszą pianę otrzymuje się podczas dwukrotnego mycia. Najpierw wsmarowuję porcję w czubek głowy dosłownie 20 sekund, spłukuję, biorę trochę i dopiero wtedy myję całość. Piana wtedy jest okej. O ile jednak włosy nie są zbytnio przetłuszczone lub obciążone, to jedno mycie w pełni wystarczy. Świetnie sprawował się on u mnie z olejem kokosowym. Zdecydowanie najlepiej się spisuje z olejami, które nie są typowo lejące, a gęste, zbite typu właśnie kokos, muru muru, masło shea. Tak przynajmniej wywnioskowałam z osobistych doświadczeń. Włosy są po nim rzecz jasna trochę splątane, jak na szampon dziecięcy przystało. Nie jest to jednak efekt kołtuna, więc spokojnie po odżywce/masce będzie okej. Dla osób, których pielęgnacja opiera się jedynie na szamponie zdecydowanie odradzam. On ich ani nie wygładzi, ani nie zregeneruje, to wciąż tylko szampon. Ma łagodne detergenty, proteiny owsa, panthenol, na samym końcu olejek rumiankowy. Nada się on do delikatnego mycia włosów z racji, iż nie wysusza Jedna z blogerek robiła test papierkiem lakmusowym, gdzie wyszło że pH szamponu jest lekko zasadowe, więc nie jest to idealny wybór po keratynowym prostowaniu, jeżeli często myjemy włosy. Nie badałam go rzecz jasna osobiście, aczkolwiek planuję, więc nie wiem czy odnośnie tego odczynu jest to prawdziwa informacja. U mnie się sprawdza zarówno na części rozjaśnianej, jak i naturalnej. Oczywiście bardziej gładka jest po nim natura, ale patrząc na cenę, skład, dostępność i działanie, to zdecydowanie nie zrezygnuję z niego. U nas cały dom go używa, tak więc babydream ma branie :) 

środa, 9 listopada 2016

Kallos Chocolate maska do włosów

Jest to jedna z tych masek przed którymi trzeba się bronić, aby nie zjeść. Zapach jest faktycznie czekoladowy. Producent masek Kallos pod tym względem się postarał, bo każdy jego produkt charakterystycznie pachnie. Jest to jeden z tych produktów, na który większość może sobie pozwolić z racji ceny i pojemności. Sądzę też że jest to najlepsza wersja spośród wszystkich.


_________________________________________

Zależnie od miejsca możemy 1000 ml kupić od 10 zł do 13 zł. Jest to naprawdę przystępna cena. Mała wersja 270 ml to koszt około 6 zł. No chyba, że promocja. Można je dostać praktycznie wszędzie, od aptek po każdą drogerię, więc problemu z dostępnością nie powinno być. Ma ona bardzo zbitą konsystencję i mimo że z reguły potrzebuję sporo maski, aby pokryć solidnie włosy ( około 30 - 40 ml ) tak tutaj wystarczy odrobina i włosy, aż w niej pływają. Ma ona chyba najbardziej zbitą, gęstą konsystencję ze wszystkich kallosów, co przemawia na jej wydajność. Z racji tego też są one po niej najbardziej dociążone, niesamowicie miękkie, a fale otrzymują piękny skręt. Nie obciąża włosów u nasady no chyba, że jej się za dużo zaaplikuje, to wtedy owszem. W składzie znajdziemy silikon, panthenol, ekstrakt z kakao, hydrolizowaną keratynę i proteiny mleczne. Tak więc równowaga nawilżacze ➡ proteiny ➡ emolienty zachowana. Oprócz wersji Botox ma ona jeden z bogatszych składów, choć nie oszukujmy się, gdyż patrząc na cenę wszystkie te dobroczynne substancje oprócz silikonu są w śladowych ilościach. Ja traktowałabym ją jako mocną odżywkę, gdy chcemy żeby nasze włosy wyglądały ładnie. Jeżeli chcemy, żeby były zregenerowane to sięgamy po silnie odbudowującą maskę.

Tu włosy po zestawie :
Szampon hipp, maska pilomax angielski do włosów ciemnych i serum biovax a+e. Mimo braku silikonów w składzie maska zdecydowanie się spisała. 



niedziela, 6 listopada 2016

Babcia Agafia maska drożdżowa na porost włosów

Rosyjskie kosmetyki mają to do siebie, że oprócz swej niskiej ceny powalają działaniem i składem. Babcia Agafia oparta jest na ekstraktach, ziołach, wyciągach. Jeżeli liczycie za jej sprawą na regeneracje, to bardzo się mylicie. Produkty te są głównie nastawione na porost włosów, które ma się obecnie na głowie, jak i tych nowych. Mają one działać na wzmocnienie cebulek hamując nadmierne wypadanie włosów. Wręcz powiedziałabym, że są typowo na skalp. Uwielbiam drożdże począwszy od napoju drożdżowego, po tabletki, a nawet zapach. Gdyby można było jeść surowe drożdże, to pewnie robiłabym tak. Nic dziwnego, że prędzej czy później musiałam dopaść tę maskę.


___________________________________________________________________________

Za 300 ml słoiczek płacimy od 10 zl do 20 zł zależnie od miejsca. Stosunek pojemności do ceny, to jej zdecydowany plus, stąd większość osób może sobie na nią pozwolić. Jest to kosmetyk naturalny, bez silikonów więc nie zrobi z włosów gładkiej tafli. Różne są wersje co do kwestii jej zapachu, jak dla mnie pachnie ciasteczkami. Z pewnością jest to zapach przyjemny. Ma ona konsystencję dość wodnistą, dla niektórych może się to okazać plus, a dla innych minus. Ona zdecydowania u mnie przemawia na plus, zwiększa to jej wydajność oraz łatwiej dzięki temu o aplikację na skórę głowy. Ma ona różne substancje przyczyniające się do odżywiania cebulek między innymi : sok brzozowy, oman wielki czy mącznica lekarska. Główny składnik tej maski stanowią jednak drożdże i to one mają odpowiadać za tytułowe przyśpieszenie porostu włosów. Trudno mi się tu wypowiedzieć, gdyż nie stosowałam jej regularnie. Włosy na długości pozostawiała spuszczone, co jest normalne gdyż praktycznie same substancje na cebulki. Lekko wzmagała przetłuszczanie się skalpu, aczkolwiek o ile coś dobrze działa, to jestem w stanie to przeboleć. Ładnie nawilżyła skalp, a mam tendencje do jego nadmiernej suchości. Stosowała tę maskę w miarę regularnie moja mama, lekko przyśpieszyła jej ona porost włosów. Tak więc na pewno patrząc na efekt drożdże coś jednak dają. Ostatnio nie mam problemów z wypadaniem, więc trudno powiedzieć, aczkolwiek u niej trochę zminimalizował ten problem. Prawdopodobnie ją w przyszłości kupię, gdy włosy będą zdrowsze na długości i będzie można ją spokojnie nakładać. Póki co zostawię kwestie porostu włosów w rękach wcierek. :) 

sobota, 5 listopada 2016

Profesjonalna pielęgnacja z maską Montibello Gold

Nie jestem jako tako zwolenniczką fryzjerskich kosmetyków. Z doświadczenia wiem, że z reguły większość nich na początku składu ma silikony, konserwanty, a daleko w tyle jakiekolwiek składniki regenerujące. Ta jednak zdecydowanie się różni. Daleko jej do ideału, aczkolwiek patrząc przez to, że przewinęła mi się większość fryzjerskich marek, to ta wypada naprawdę bardzo dobrze.


_____________________________________________________________________________

Maskę tę można zakupić za 40 zł 200 ml. Nie jest to co prawdę tanie, aczkolwiek wydajność jest naprawdę dobra, więc nie narzekam. Zapach zdecydowanie na minus, jak takie tandetne perfumy. Ja jestem zdania, ze coś ma działać, a nie mieć ładny zapach/opakowanie więc nie narzekam. Ma kolor piaskowy ze świecącymi drobinkami. Nie jestem pewna, aczkolwiek do maski była dołączona instrukcja, według której należy ją trzymać od 5 - 10 minut. Ja lubię kosmetyki, które się ciut dłużej trzyma na włosach, bo jakoś nie chce mi się wierzyć w tę intensywną regenerację w od 2 - 3 minut. Skład ma bardzo bardzo fajny. Wysoko w składzie tytułowy ekstrakt z bursztynu, olej arganowy, ceramidy, alanina, wosk pszczeli, glukoza, fruktoza, proteiny pszeniczne, olej słonecznikowy, jeden ekstrakt, bardzo daleko w składzie mocznik i kilka silikonów. Jak na fryzjerską to naprawdę ciekawie i bogato. Jest ona zdecydowanie mocno dociążająca. Coś dla osób z wiecznym puchem. Włosy są całkiem przyzwoicie nawilżone, czuć po prostu że maska działa. Nie jest ona co prawda moim ulubieńcem fryzjerskim, aczkolwiek nie zaprzeczam, że gdy mi się skończy, to w przyszłości zdecyduję się na ponowny jej zakup.

Szampon Alterra nadający połysk z morelą i przenicą

Jest to na pewno jeden z lepszych produktów rossmańskich. Kosmetyki niemieckie, jak i ciuchy są zwykle dobre jakościowo. Alterra czy Isana chociażby, to jedne z lepszych kosmetyków ogólnodostępnych z przyzwoitymi cenami. Składy dobre, działanie oraz cena na wielki plus. Szukałam jakiegoś szamponu, który ma mocniejszy detergent, ale też na tyle złagodzony substancjami aktywnymi, że nie zrobi włosom kuku. Moje włosy lubią mocniejsze detergenty i oczyszczenie oraz gdy się szampon dobrze pieni. Wiem że to nie jest dobre na dłuższą metę, dlatego szukałam czegoś pomiędzy, to właśnie dała mi tytułowa alterra! :)


_________________________________________________________________________

Jest to wersja z morelą i pszenicą nadająca połysku. Może sama w sobie połysku nie nadaje, ale pięknie sprawuje się z nawilżająco-emolientowymi maskami bez silikonów. Podbite są wtedy moje fale, błyszczące i aksamitnie gładkie. Ma piękny świeży owocowy zapach, zdecydowanie pięknie pachnie przy jego stosowaniu pod prysznicem. Za 200 ml płacimy 10 zł, aczkolwiek na promocji spokojnie znajdziemy go po 6.50 zł. Jest to produkt występujący tylko w rossmannie, więc indziej nawet nie ma co go szukać. Co do reszty to fajnie się pieni szczególnie gdy po zaaplikowaniu już go na włosy/skórę głowy rozcieńczymy go wodą. Powstaje piękna piana, włosy są gładkie przy spłukaniu, zapienianiu. Pod tym względem to jeden z nielicznych szamponów, który mi aż tak przypasował. Składem jest również na plus, bo ma tytułową morelę, pszenicę, winogrona i kilka innych ekstraktów. ''Guar...'' może trochę obklejać. Pod koniec składu znajduje się alkohol, aczkolwiek są jego śladowe ilości więc nie ma potrzeby się jego bać. Dopatrzymy się tu także pochodnej SLS i kilku łagodnych detergentów. Jak pisałam wcześniej, z racji tego że znajduje się w składzie stosunkowo wysoko sporo dobroci, to nie zaliczyłabym alterry do mocnego, oczyszczającego szamponu. Ja już mam tego szamponu 3 opakowanie, a rzadko kiedy kupuję ponownie ten sam kosmetyk, gdyż lubię eksperymentować. To zdecydowanie o czymś świadczy. :) 

Moja pielęgnacja twarzy trądzikowej

Moja podstawa pielęgnacji, która na całe szczęście poskutkowała pozytywnymi rezultatami wygląda następująco :
-> peeling
-> wprowadzenie kwasów
-> wprowadzenie toników ( wyrównują pH )
-> rezygnacja z alkoholowych produktów
-> glinki
-> rezygnacja z kremów z dużą ilością olejów, silikonów lub parafiny.
-> raz na tydzień plastry oczyszczające na zaskórniki ( recenzja w przyszłości )


__________________________________________________________________________

SYLVECO rumiankowy żel do twarzy 
Ma on bardzo przyjemny skład. Kwas Salicylowy 2% w nim zawarty to bardzo dobry sprzymierzeniec w walce z trądzikiem. Występują ponadto łagodne detergenty, które dodatkowo nie wysuszą skóry zmuszając ją tym do większej produkcji łoju. Olejek rumiankowy jest bardzo daleko w tyle, więc wątpię żeby miał szansę rozjaśnić blizny. Stosuję go od 3 miesięcy. Dostępny jest na pewno w hebe, a koszt jego to 19 zł. Patrząc jednak na pojemność, to trudno jest wykończyć go w ciągu tych 6 miesięcy, tak więc wydajność zdecydowanie dobra. Skóra po nim jest bardzo dokładnie oczyszczona, prawdziwy mat na twarzy. To był mój pierwszy produkt, który zakupiłam do pielęgnacji twarzy. Z pewnością zredukował on ilość ''syfków'' i wągrów na nosie. Idealnie nie jest, ale patrząc na to, że sam żel dał radę sobie z tym, to jestem pod wrażeniem. Twarz niestety po średnio 4 godzinach wracała do pierwotnego wyglądu, czyli przetłuszczona świecąc się jak choinka. Dlatego też następnie zdecydowałam się na zakup....

FITOMED tonik oczyszczający ziołowy
Jestem zwolennikiem naturalnych kosmetyków. Uratują one prędzej niż drogie kosmetyki przepisywane przed dermatologa, w dodatku w ciemno. Zwykle jeżeli pomoże nam coś od niego, to regułą prób i błędów, za którymś radem musi coś zadziałaś. Tonik ma za zadanie wyrównać pH. Może być one np. zbyt kwaśne po kwasach lub zbyt zasadowe po glinkach, maskach. Obydwie opcje są niezdrowe dla skóry. Tonik ponadto ''zbiera'' nadmierne sebum, ma zmatowić, nawet nieco oczyścić. Jest to tonik dlatego też idealny. Skóra jest po nim matowa. Ma on zioła wysuszające, ściągające, tak więc może on skutecznie oczyścić. Ma piękny ziołowy zapach. Duża pojemność, bo 300 ml. Cena to już wgl bajka. Kosztuje on od 7 zł do 12 zł. Naprawdę porządny produkt. Pełno ziół idealnych dla cery trądzikowej, praktycznie zero chemii, brak silikonów, parafin i tym podobne. Niestety dostępność słaba, dlatego zamawiam internetowo przez doza.

ZIAJA peeling bardzo mocny do cery tłustej i mieszanej
Prawdę mówiąc nigdy nie interesowałam się peelingowaniem, średnio nawet w to wierzyłam. Przeczytałam za to, któregoś dnia notkę, która bardzo mnie zaintrygowała. Dzięki niemu złuszcza się martwy naskórek, skóra przyjmuje lepiej wszelkie produkty pielęgnacyjne, dodatkowo są pomocne w zaskórnikach. Peeling ten jako nieliczny ma ekstrakt z tymianku, lukrecji, białej herbaty i oczywiście tytułowe drobinki. Większość peelingów na rynku ma skład bardziej jak maski, mało shea, oleje i te sprawy. Dla cery tłustej potrzeba bardziej delikatnych produktów jedynie z olejami specjalnie przeznaczonymi typu olejek herbaciany. Mogę się zgodzić z kolejnym...rzeczywiście jest ultra mocny. Cera aż czerwienieje, odchodzą skórki. Skóra jest tak gładka i orzeźwiona, że z łatwością mogę zaaplikować glinkę. Nie wiem czy wpłynęła bezpośrednio na zaskórniki, aczkolwiek przekonałam się do peelingów, sądzę że na pewno jakiś tam wpływ mają. Ziaję można dostać w ich sklepach, butelka to aż 500 ml za 22 zł, gdzie peeling ten stosujemy raz w tygodniu. Spokojnie starczy na wiele miesięcy, jak i nie do daty ważności. Wadą jest jedynie to, że tyle tych drobinek, że muszę się pogimnastykować, żeby je wszystkie wypłukać.

Babcia Agafia maska do cery tłustej z glinką
Ma ona na początku składu w sobie tytułową niebieską glinkę. Niebieska glinka jest najbardziej polecana do cery trądzikowej z grudkami. Ma fajny zapach, łatwo się rozprowadza. 100 ml starcza na wiele aplikacji, a cena przy tym to tylko 10 zł. Wolno zastyga, trzyma się ją bodajże 10 minut, więc aż tyle czasu chodzenia z nią nie zabiera. Cera po niej jest po prostu cudowna. Po jej zastosowaniu problem nadmiernego przetłuszczania normalizuje się średnio na 2-3 dni, niestety im dłuższy czas od jej ostatniej aplikacji tym gorzej. Producent zaleca 1-2 razy w tygodniu. Ja ją stosuję zawsze w każdą sobotę po peelingu z Ziaji. Gdyby moja cera była taka zawsze jak po mojej maseczce, wygładzona, oczyszczona, złuszczona, to po prostu tylko zazdrościć. 

Dzięki tej pielęgnacji trądzik mój zminimalizował się. Kiedyś było o wiele wiele gorzej, a w sumie to jeszcze 3 miesiące temu przed pielęgnacją. Brakuje jej jeszcze do ideału, sądzę iż dostarczam jej za mało nawilżenia zwłaszcza przy kuracji z kwasami, dlatego też planuję kupić krem do twarzy na dzień lub noc sylveco linia normalizująca lub maskę fitomed no12. Sylveco jest z olejkami, siarką, skrobią ziemniaczaną bodajże, ziołami. Tak więc Sylveco postarało się. Fitomed no12 to jak na ich produkty przystało jest ziołowy. 99% jak się nie mylę to zioła ściągające, matujące, normalizujące pracę gruczołów łojowych. Cena niestety jest tych kremów duża bo 26 zł około, no ale jak trafię stacjonarnie kiedyś, to z pewnością kupię.
Tu łapcie składy kosmetyków i ich opisy. Jeżeli będą potrzebne dokładniejsze zdjęcia, to dajcie znać w komentarzu, a wstawię :)





piątek, 4 listopada 2016

Tangle Teezer kontra FOX

Dla osób wtajemniczonych jest wiadome, jak duży wpływ ma wybór prawidłowej szczotki. Zła nie dość że ciągnie wyrywając przy tym włosy, to dodatkowo swymi kuleczkami na zakończeniach doprowadza do licznych uszkodzeń. Ponadto trudno taką szczotką poczesać nawet mało splątane włosy. Z reguły polecane są grzebienie z szeroko rozstawionymi ząbkami bądź szczotka z włosia. No a najpopularniejszy, to oczywiście Tangle Teezer. W ślady za nim poszły ( tak samo jak przy olaplexie wszelakie plexy ) inne firmy tworząc angel teezery i pełno innych. Jest po prostu multum jego podróbek od bardzo drogich profesjonalnych marek, po typową chińszczyznę.
Ja swojego Tangle Teezera kupiłam stosunkowo szybko, ze 3-4 miesiące jak pojawił się na rynku.


__________________________________________________________________________


Tangle Teezer, powiem tak, jest to bardzo dobra szczotka, aczkolwiek według mnie wersja kompaktowa o wiele lepsza. Zwykła wersja mam wrażenie, że nie radzi sobie z mocniejszymi kołtunami, ponadto nie ma aż tak mocnego masażu skóry głowy jak przy kompaktowej. Każdy kogo znam ma takie same zdanie na ten temat. Szczotka ta jest super do właśnie masażu skóry głowy, dlatego też czeszę nią zwykle po aplikacji wcierki. Tak czy inaczej małą one fajne ząbki, nie zauważyłam pogorszenia się stanu końcówek, łamania się czy czegokolwiek. Jedyny minus jest taki, że przy niedostatecznym poślizgu zdarza mi się wyrwać włosa wersją zwykłą. W wersji kompaktowej taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Cena to 40 zł, dostępna w różnych kolorach. Jest w rossmannie, hebe, superpharmie, naturze. W praktycznie każdej drogerii, a nawet już w co niektórych sklepach z ubraniami. Warto jednak pamiętać, aby uważać na podróbki. Kupcie lepiej w pewnym miejscu typu rossmann. Tam są tylko oryginały. Warto polować na promocje bo potrafią one stać po 25 zł. Wersja kompaktowa jest za to droższa, bo około 60 zł, aczkolwiek według mnie lepiej sobie ją sprawić. Jest ona lepsza w użytkowaniu, działaniu, jest zamykana dzięki czemu ząbki się tak szybko nie wyginają. Nie zmienia to jednak faktu, że również z wersji podstawowej jestem zadowolona :)


Szczotka firmy FOX to produkt, który można dostać w fale loki koki za 25 zł. Podczas czesania słychać charakterystyczne skrzypienie, strasznie ciągnie, ząbki się wyginają. Za dużo nie mam o niej do powiedzenia, bo po prostu dla mnie to jedna wielka kicha. Czesałam nią może z 8 razy. Myślałam, że skoro nie dla mnie to może chociaż królika nią poczeszę, ale w tym przypadku również się nie sprawdziła.

Porównanie wyglądu/ząbków.




Zdecydowanie osobom ze zniszczonymi włosami polecam kompaktowego Tanglera Teezera, a także drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi ząbkami. Świetny zwłaszcza do fal, gdyż nie narusza ich wyglądu. Tangler to z kolei idealny sposób na masaż skóry głowy po wcierce, oleju.

środa, 2 listopada 2016

Szampon Biolaven

Osobiście uwielbiam dziecięce szampony, aczkolwiek jak to z nimi bywa w większości po prostu plątał. Z racji tego, że mam włosy suche z natury to dodatkowo miałam utrudnione zadanie. Przy tak zlepionych włosach była trudna aplikacja maski, zwłaszcza jeżeli miała trafić na skórę głowy. Długo zwlekałam z zakupem tego szamponu. Przy każdej wizycie w naturze rezygnowałam. Ostatecznie jednak zachęcił mnie do tego wpis anwen, gdzie go bardzo zachwalała. Jako że jest to jedna z nielicznych blogerek, która prawdziwie ocenia produkty, a nie bo ''sponsorowane'' oraz ma włosy podobne do moich...rozjaśniane, farbowane, gęste, z tendencją do puszenia. Stwierdziłam, że warto dać temu szamponowi chociaż jedną szansę. W razie porażki najwyżej zbankrutuję o 19 zł. Na całe szczęście go wzięłam, bo teraz wiem, że to moja na pewno nie ostatnia buteleczka!

_________________________________________________________________________

Zapach piękny winogronowy, lawendy tu nie wyczuwa. Osobiście nauczyłam się już spieniać delikatne szampony, aczkolwiek dla początkujących może być problem. Moim zdaniem porównując inne delikatne myjki. to i tak o wiele lepiej się od innych pieni. Konsystencję ma leistą, aczkolwiek gdzieniegdzie pojawia się taka galaretka. Kto go miał ten wie o co chodzi. Osobiście to właśnie tą galaretką najprzyjemniej myje mi się włosy. Kosztuje on 18.99 aczkolwiek przy tak dobrym składzie, sporej pojemności 300 ml i całkiem dobrej wydajności wybaczam. Włosy podczas mycia nim, jak i spłukiwania są ultragładkie. Od razu ostrzegam, że dla włosow bardzo przetłuszczających się może wzmagać przyklap, choć to nie jest reguła, gdyż myłam nim jeszcze, jak miałam do połowy zdrowe naturalki i nie zauważyłam nadmiernej nieświeżości. W składzie od razu za wodą znajdują się 3 delikatne detergenty, następnie olej z pestek winogron, nawilżający panthenol, proteiny owsa, konwerwant, kwas mlekowy, ''Gum....'' który może oblepiać, ma działanie podobne do silikonu i to w sumie moje jedyne zastrzeżenie do tego szamponu, na samym końcu znajduje się olejek lawendowy. Skład tak więc prawie idealny. Dla osób po keratynowym prostowaniu, o ile nie chce się wydawać 100 zł na specjalny szampon to must have. Nie ma SLS, SLES lub sodium chloride. Nie będzie wzmagał wypłukiwania się keratyny lub po prostu farby w sytuacji, gdy farbujemy włosy. Nie wysusza też włosów na długości, no bo czym :) Jest to najlepszy szampon z firmy sylveco/biolaven a próbowałam już wszystkich oprócz balsamu myjącego. Dostępność jest nie najgorsza o ile nie mieszkamy w małym miasteczku. 
Mój szampon dobija już dna, gdy mi się tylko skończy to obowiązkowo kolejna buteleczka się szykuje. Jeżeli zaczynacie przygodę z włosomaniactwem stosując delikatne szampony np. babydream wyrywając sobie przy tym włosy, to warto się skusić właśnie na ten szampon, on jest jak odżywka i szampon w jednym.

wtorek, 1 listopada 2016

Biovax Latte maska do włosów osłabionych

Jeżeli jesteście fanami ładnie pachnących kosmetyków, to na pewno zaciekawi was ten wpis. Mowa dziś o masce do włosów osłabionych Biovax Latte. Jeżeli jedliście chociaż raz budyń śmietankowy, to musicie wiedzieć, że maska ta pachnie w 100% identycznie, jak on. Na pewno umylia to pielęgnację włosowom. Potrójny plus dla producenta bo nie dość że piękny skład, zapach to i działanie. 💙

_____________________________________________

Zachowana w nim została równowaga PEH. Proteiny mleczne odbudowują, miód nawilża, a olej ze słodkich migdałów wygładza, jest emolientem. Kiedyś decydowałam się jedynie na jej saszetki po 20 ml. Jednak w końcu się zmobilizowałam i kupiłam pełną wersję. Mojej mamie również się ona bardzo podoba, stąd ma jej aż trzy opakowania. :) Do każdej maseczki biovax dołączony jest czepek i próbka serum A+E. Maska ma tak fajny skład, że aż szkoda spłukiwać ją po kilku minutach. Zresztą sam producent sugeruje, że w celu intensywnej odbudowy stosować przez minimum 15 minut co 3-5 dni. Jest ona faktycznie mocno regenerująca, więc o ile nie macie spalonych włosów, to radzę jej co mycie nie stosować. Włosy są po niej pięknie dociążone, gładkie, jak po masce z jedwabiem. Podczas spłukiwania również są mięciusie. Ma bardzo fajną konsystencję, więc rozprowadzenie jek nie stanowi problemu. Nakładam ją również na nasadę, przynajmniej u mnie nie wzmaga przetłuszczania się włosów. Trzymam ją tak ok. 30-40 minut, aby wszystkie substancje aktywne miały czas wniknąć. Kupiłam ją w naturze w promocji za 15 zł. Często są tam na biovaxy promocje. Możecie je dostać również w aptekach, superpharmie, hebe, aptekach internetowych typu gemini, doz. Zawsze zostaje jeszcze allegro. Jest to mój faworyt obok wersji bambusowej, do włosów zniszczonych i blond, dlatego z pewnością to moje nie ostatnie opakowanie.

To moje włosy po 4 miesiącach zapuszczania. Źle nie jest, ale szału też nie ma. Wracam do regularnego wcierkowania. Obecnie Jantar, w grudniu planuję wcierkę firmy Sylveco. W styczniu dokończę kurację seboradin forte. Słyszałam dobre opinie o wcierce Equilibra, słyszałyście o niej?

Te z serduszkiem zdjęcie robione na początku czerwca, a te drugie na sam koniec października.


Organica Shop maska figowa

Miałam na nią ochotę od dłuższego czasu, na całe szczęście ukazała się w mojej miejscowości stacjonarnie w dużym Tesco. Kosztuje tam 8 zł. Patrząc na tak niską cenę, sporą pojemność 250 ml, fajny skład, to po prostu tylko brać. Czaję się jeszcze na wersję awokado miód i tę z jaśminem, mam zamiar je kupić przy najbliższych odwiedzinach w tym sklepie. 


___________________________________________________________________________

Nie wiem czy tak pachnie figa, ale zapach jest tak piękny, owocowy, słodki że tylko wąchać. Konsystencję ma dziwną, nie mnie jednak bardzo przyjemnie się aplikuje. Patrząc składem pewnie wszystko znajduje się w śladowych ilościach, aczkolwiek według mnie bije kallosa o głowę. Nie nadaje się jako co prawda jako mocno regenerująca na godzinę pod czepek z szamponem oczyszczającym otwierającym łuskę, ale za to świetnie się nadaje na 10 minut wraz z delikatnym szamponem np. biolaven. Włosy są mięciutkie, pachnące, za tak niską cenę taki efekt to jest coś. 
W składzie znajdziemy kolejno glicerynę, olej kokosowy - jest to olej wnikający, który jako jedyny z olejów może wypełnić ubytki we włosie, ekstrakt z figi, olej ze słodkich migdałów, proteiny pszeniczne. Dodatkowo nie ma składzie silikonów, aczkolwiek znajdujący się pod sam koniec składu ''Guar...'' ma działanie oblepiające, trochę takie silikonowe.  Maskę tę można wyłapać również na allegro, stronkach z naturalnymi kosmetykami typu triny. Duże Tesco również wprowadziło tę linie kosmetyków do swej oferty, aczkolwiek nie wiem czy wszystkie. Polecam szczególnie jako zamiennik odżywek, bo jest zdecydowanie słabsza od masek, ale też o wiele mocniejsza od odżywek, więc akurat taka w sam raz do włosów zniszczonych, które są zbyt obciążone przy codziennym nakładaniu kompresów intensywnie regenerujących.